Serb z polskim paszportem zimą wrócił do Sandecji, w której grał od 2009 do 2011 roku. W zakończonej rundzie wiosennej wyszedł na boisko siedem razy, w tym trzykrotnie w pierwszym składzie, ale tylko raz w pełnym wymiarze - właśnie z Kolejarzem. Ostatni mecz sezonu okrasił piękną bramką na 1:2 i dynamicznymi wejściami lewą stroną, choć zagrał z powodu pauzy kartkowej Adama Mójty i kontuzji Marcina Kowalskiego.
- Bardzo mi przykro z powodu porażki, bo to dla kibiców bardzo ważny mecz, podobnie jak dla mnie, bo jestem związany z tą drużyną. Nie ulega wątpliwości, że Kolejarz strzelił piękne bramki, ale nie jestem pewien czy w perspektywie całego meczu był od nas lepszy. Wydaje mi się, że w drugiej połowie to my przeważaliśmy, co dało jednak tylko jedną bramkę, więc mocno tego żałujemy. Mnie osobiście bardzo cieszy, że trafiłem do siatki, bo udowodniłem ludziom, którzy mi nie sprzyjają, że można jeszcze liczyć na moje dobre występy i ten gol pokazał, że jeszcze nie jestem taki słaby - stwierdził Petar Borovicanin.
Piłkarze z Nowego Sącza nie pokazali w 34. kolejce wielkiego futbolu, ale 27-letni zawodnik był wiodącą postacią swojego zespołu i mimo gry w obronie, aktywnie włączał się lewą stroną do akcji ofensywnych. - Niestety, jedna bramka to było za mało. Można żałować niewykorzystanych sytuacji. W pierwszej połowie Krzysiek Kurczyński był sam na sam z bramkarzem i gdyby szybciej zareagował, byłoby 1:0 dla nas. Niestety skuteczność nas zawodziła - dodał Borovicanin.
Zawodnicy Sandecji wyszli na mecz z Kolejarzem Stróże z białymi t-shirtami z napisami: "Bez wypłat, bez premii", oraz "Prezesie, ile jeszcze niespełnionych obietnic?". - Nie chciałbym tego komentować. Każdy się domyśli o co chodzi, a na ten temat niech się lepiej wypowiedzą prezesi - uciął zawodnik występujący w pomocy, lub na obronie.
Nowosądecka drużyna już drugi sezon walczyła tylko o pozostanie w pierwszoligowych progach. W całym sezonie zgromadziła 37 punktów (18 jesienią, a 19 na wiosnę), co dało jej dopiero 14. miejsce. Sporo oczekiwań był przed rundą wiosenną, kiedy dokonano sporo zmian personalnych, ale wiosenny bilans też nie jest imponujący. Podopieczni trenera Mirosława Hajdy wygrali tylko 4 mecze (dwa u siebie), 6 przegrali i 7 zremisowali. - Przed początkiem rundy postawiono nam cel - utrzymać się w I lidze. To się udało, więc trzeba się cieszyć. W niektórych spotkaniach brakowało nam szczęścia. Bardzo dobrze rozpoczęliśmy potyczkę z Arką Gdynia, a Marcin Makuch został ukarany czerwoną kartką w 15. minucie i przegraliśmy. Uważam, że byliśmy lepszą drużyną i 11 na 11 byśmy wygrali. Powtórzę raz jeszcze - zostajemy na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy i to jest najważniejsze - zakończył Petar Borovicanin.