Sebastian Staszewski: Jak powodzi się Mariuszowi Marczakowi w Białymstoku?
Mariusz Marczak: Na początku było dosyć ciężko. Nowe otoczenie, nowi znajomi, było trzeba wkomponować się w zespół. Z czasem wychodziło to coraz lepiej aż było OK. Tak zostało i nie narzekam.
Czy różnica między poziomem ŁKS Łomża a Jagiellonii jest duża?
- Na pewno różnica jest ogromna. Gdy przychodziłem do Jagiellonii to była klasa różnicy. Tu jest pierwsza liga a w Łomży była druga, a nawet jej "ogony" bo walczyliśmy o utrzymanie. Szczególnie trudno jest się tu dostać, bo jeżeli już się tu jest i posiada się umiejętności to wszystko jest w porządku.
Co się dzieje w klubie. Najpierw nie wypłacali wam premii a później pojawiły się informacje o odejściu trenera Artura Płatka.
- Ja tak naprawdę dowiedziałem się o tym z gazet. Trener nic nie mówił, że chce odejść, przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo. Dopiero jak przyjechałem do domu to przeczytałem o tym w gazecie. Troszeczkę jestem zaskoczony. Wydaje mi się jednak, że każdy ma dosyć tego, że my jako zawodnicy robimy swoje a zarząd się do tego nie dostosowuje.
Ostatnio nie grałeś wiele w Orange Ekstraklasie, częściej widzieliśmy cię na meczach Młodej Ekstraklasy. Czym jest to spowodowane?
- Z tego co rozmawiałem z trenerem wiem, że mam słabą wydolność przez co nie daje mi wielkich szans na grę w pierwszym składzie. To jest mój jedyny poważny problem.
Z kim rywalizujesz o miejsce w składzie?
- Miejsce w składzie zabrał mi Alek Kwiek. Jest to dobry zawodnik, który od razu wprowadził się do zespołu a trener na niego postawił. To były gracz Wisły Kraków i Korony Kielce, który ma ponad 60 spotkań w pierwszej lidze. Widać u niego duże ogranie, ale trzeba się uczyć od najlepszych.
W Jagiellonii gra także inny ostrołęczanin, Marcin Truszkowski. Jak wam się współpracuje?
- Po latach spotkaliśmy się znowu w kolejnym klubie. Tym razem jest to Jagiellonia Białystok (wcześniej grali razem w Narwi i ŁKS Łomża przyp. red.). Nie mamy jednak okazji grania ze sobą. Ciężko cokolwiek powiedzieć po jednym meczu Pucharu Ekstraklasy, szczególnie, że Marcin grał wtedy tylko 45 minut.
Może należy pomyśleć o przeprowadzce? Mówi się o Wiśle Płock.
- To prawda. Dostałem telefon z Wisły Płock, gdzie trenerem jest Leszek Ojrzyński. Pracowałem już z nim w Łomży więc znamy się dobrze. Zaproponował mi przejście do Wisły i zobaczymy co z tego wyjdzie.