Kamil Glik w 28. minucie meczu pomiędzy Torino FC a ACF Fiorentina zderzył się głową z Luką Tonim i opuścił murawę na noszach. Polak na chwilę stracił przytomność, co sprawiło, że 24-letnim obrońcą natychmiast zajęli się lekarze. Zawodnik, któremu założono kilka szwów, szybko doszedł do siebie i nie musiał on udawać się do szpitala.
- Sądzę, że nie jest to nic poważnego, ale w każdym przypadku urazu głowy trzeba dokładnie obserwować stan zdrowia poszkodowanego przez 24 godziny - wyjaśnił trener beniaminka, Giampiero Ventura.
Glik pozostał do końca spotkania na stadionie, podczas gdy Toni musiał udać się na szczegółowe badania. Jak poinformowało biuro prasowe klubu z Florencji, doświadczony napastnik co najmniej jedną noc spędzi w szpitalu. Wiele wskazuje jednak na to, że także były reprezentant Włoch wyjdzie z poważnego starcia cało i wkrótce powróci do gry.