W dalszym ciągu w rywalizacji o Puchar Polski pozostaje obrońca tytułu sprzed roku. Legia Warszawa w środowym pojedynku 1/8 finału pucharowej potyczki odprawiła z kwitkiem Piasta Gliwice, który na boiskach T-Mobile Ekstraklasy notuje passę trzech zwycięstw z rzędu. Stołeczna drużyna z beniaminkiem męczyła się nadspodziewanie długo, otwierając wynik spotkania dopiero tuż przed przerwą.
- Ta bramka dodała nam skrzydeł, tym bardziej, że padła tuż przed gwizdkiem na przerwę. Piast przez całe spotkanie nie składał broni i nie bał się nas przycisnąć. Musieliśmy odpowiedzieć tym samym, a wynik spotkania pokazuje, że uczyniliśmy to w sposób najlepszy z możliwych. Przyjechaliśmy do Gliwic po awans i cel osiągnęliśmy, a to było dla nas najważniejsze - podkreśla Dominik Furman, pomocnik warszawskiej drużyny.
Piast mecz kończył w osłabieniu po tym, jak czerwoną kartkę za faul na wychodzącym na czystą pozycję Janusza Gola ukarany został defensor gliwiczan, Łukasz Krzycki. Decyzja arbitra rozwścieczyła kibiców niebiesko-czerwonych. - Myślę, że ta decyzja była jak najbardziej słuszna. Jasiu Gol minął dwóch zawodników dryblingiem i gdyby minął też Krzyckiego, to wyszedłby na czystą pozycję. Obrońca Piasta go ściął od tyłu na linii pola karnego, więc decyzja nie mogła być inna - przekonuje gracz Wojskowych.
Po awansie do ćwierćfinałów Pucharu Polski zawodnicy Legii całą swoją uwagę poświęcają najbliższej potyczce ligowej z KGHM Zagłębiem Lubin. - Dobrze byłoby dobrą passę z pucharowej rywalizacji podtrzymać i przełamać się w lidze. Dwa ostatnie mecze zremisowaliśmy, więc pora teraz sięgnąć po komplet punktów. W Lubinie czeka nas ciężkie spotkanie, ale my nie możemy tego meczu nawet zremisować. Interesuje nas tylko zwycięstwo - zapowiada młody zawodnik stołecznej drużyny.
Po tym, jak w meczu z Górnikiem Zabrze Furman strzelił kapitalną bramkę po strzale z dystansu w pojedynku z Piastem także szukał swoich okazji. Piłka chybiała jednak celu. - Wiem, że strzały z dystansu to moja silna strona i będę okazji do uderzenia zawsze szukał. Wiadomo, że nie można za każdym razem iść drogą na skróty i kiedy trzeba zagrać do lepiej ustawionego partnera, to tak uczynię, a nie będę bił na oślep. Znam jeszcze swoje miejsce w szeregu - uśmiecha się 20-latek.
Obok efektownego trafienia przy Roosevelta bramkę podobnej urody młody talent zdobył w meczu reprezentacji Polski i Szwajcarii U-20. Pytany o to, które z tych trafień ceni bardziej, nie waha się z odpowiedzią ani chwili. - Bramka ze Szwajcarią miała zupełnie inną wartość, bo dała nam zwycięstwo. Zawsze trafienia w barwach narodowych smakują szczególnie i choć w Zabrzu uderzyłem naprawdę dobrze, to mecz reprezentacyjny stawiam o stopień wyżej od ligi - puentuje pomocnik drużyny z Łazienkowskiej.