Mecz w Zabrzu nie układał się po myśli Legii Warszawa. Zespół prowadzony przez Goncalo Feio przegrywał od 8. minuty, a gdyby tylko rywale byli bardziej wyrachowani, to już do przerwy kwestia zwycięstwa mogła być przesądzona.
Jednak po przerwie Legia pokazała, że nie można jej przedwcześnie skreślać.
Inna sprawa, że było w tym wszystkim sporo szczęścia. Gol wyrównujący padł po strzale Luquinhasa zza pola karnego. Stojący w bramce Górnika Filip Majchrowicz do tego momentu nie miał wiele do roboty. Z uderzeniem Brazylijczyka raczej też by sobie poradził, lecz piłkę trącił jeszcze Rafał Janicki i futbolówka wpadła do siatki.
A żeby tego było mało, to dziewięć minut później Legia była już na prowadzeniu. Ruben Vinagre zagrał z rzutu wolnego, piłka dotarła do Ilji Szkurina, który chyba skiksował przy próbie strzału z ostrego kąta, ale Luquinhas był tam, gdzie być powinien i nie pomylił się z kilku centymetrów.
Sędziowie jeszcze analizowali, czy strącający piłkę głową Paweł Wszołek nie był na spalonym w momencie dośrodkowania. Trochę to trwało, natomiast ostatecznie Szymon Marciniak gola uznał.
Zobacz bramkę na 1:1:
Zobacz bramkę na 1:2:
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aż miło popatrzeć. Takie gole nie padają często!