Obrońca Pogoni zapowiada: Przyszedłem do Szczecina, żeby awansować

Pogoń Szczecin w drugim meczu pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza ugrała drugi remis. Punkt wywieziony z Bytomia-Stroszka po meczu z Ruchem Radzionków drużyna Portowców przyjęła z umiarkowanym zadowoleniem.

Pogoń Szczecin po serii trzech porażek z rzędu ugrała drugi remis. Punkt zdobyty w starciu z Ruch Radzionków drużyna z Pomorza mogła zapisać po stronie zdobyczy. Wszak mecz rozpoczął się dla niej fatalnie i po dziesięciu minutach gry szczecinianie na Śląsku przegrywali. - Trener uczulał nas na to, żebyśmy grali uważnie. Wiedzieliśmy, że Ruch jest groźny po stałych fragmentach gry i kontrach. Zaspaliśmy i straciliśmy bramkę - przyznaje Hernani Jose da Rosa.

Szczecińska drużyna bez punktów pozostawała przez pięćdziesiąt minut. Po godzinie gry we własnym polu karnym Seweryn Kiełpin sfaulował defensora Pogoni i sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Bartosz Ława. - Czekałem na piłkę dograną ze skrzydła, ale bramkarz wyskoczył mi zza pleców i nie dotykając futbolówki wybił mnie z rytmu. Solidnie w tej sytuacji oberwałem, bo cały impet, z jakim chciał piąstkować padł na moją głowę - opisuje brazylijski obrońca szczecinian.

Remis był wszystkim na co było stać Portowców w tym spotkaniu. Po meczu mogli dziękować niebiosom, że te im sprzyjały i gracze z Radzionkowa nie wykorzystali dwóch stuprocentowych sytuacji w ostatnich fragmentach gry. - Rzadko się zdarza, żeby ktoś dwa razy przestrzelał mając przed sobą pustą bramkę, dlatego trzeba powiedzieć, że szczęście w tym meczu nam sprzyjało. Musimy jednak pamiętać, że ono sprzyja lepszym i remis chyba nie krzywdzi żadnej ze stron, bo my także na swój punkt zapracowaliśmy - przekonuje były gracz Korony Kielce.

Pogoń na ligowy triumf czeka już od pięciu kolejek. - Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale widać, że powoli się podnosimy. Nie przegrywamy meczów i dalej jesteśmy w czubie tabeli. Przed nami bardzo ważne spotkanie z Flotą i w tym wypadku musimy zapisać na swoje konto trzy punkty. Miejsca premiowane awansem w dalszym ciągu są na wyciągnięcie ręki i każda kolejna strata punktów będzie nas od tego celu oddalać. Musimy pójść za ciosem i mecze bez porażki dodatkowo przekuć w zwycięskie - wskazuje Hernani.

Obrońca Portowców wszystkie z dotychczasowych meczów szczecińskiej drużyny w rundzie wiosennej rozegrał w pełnym wymiarze czasowym. - Czujemy, że po kryzysie, jaki dopadł nas na początku wiosny teraz stopniowo idziemy do przodu. Ciężko powiedzieć na czym nasza niemoc polegała. Pewnie gdybyśmy to wiedzieli, to nie pozwolilibyśmy na to, żeby przegrać trzy mecze z rzędu i zaprzepaścić przewagę, którą mieliśmy nad resztą ligi. Teraz walka o awans zaczyna się dla nas od początku i jestem pewien, że zakończy się pomyślnie. Po to przyszedłem z Kielc do Szczecina, żeby awansować i w przyszłym sezonie znowu grać w ekstraklasie - zapewnia doświadczony defensor Pogoni.

Źródło artykułu: