Tym razem piątkowy pojedynek obu beniaminków miał zupełnie inny przebieg niż towarzyskie starcie podczas letniej przerwy. Od początku do ataków mocno ruszyli bydgoszczanie, ale było to też możliwe dzięki ofensywnej grze gości i powrocie na plac gry Wahana Geworgiana. 30-letni pomocnik umiejętnie rozdzielał piłki wśród swoich partnerów. Było to znacznie łatwiejsze, bowiem płocczanie wzorem KS Polkowice nie murowali dostępu do własnej bramki, ale ich akcje z reguły kończyły się na trzydziestym metrze od pola karnego Zawiszy.
- Niektórzy z tych chłopaków chyba nie rozumieją mojego stylu gry i w przerwie zimowej trzeba będzie się z nimi rozstać. Nie może być tak, że obcokrajowcy nie potrafią mówić nawet po angielsku, a tylko po portugalsku - grzmiał po meczu trener Libor Pala.
Być może brak zrozumienia był przyczyną straty pierwszej bramki przez Wisłę. Paweł Zawistowski po wykonaniu stałego fragmentu gry wymienił kilka podań z Adrianem Błądem. Wówczas najlepszy strzelec Zawiszy zdecydował się na strzał z narożnika pola karnego. Po drodze futbolówka nabrała jeszcze rykoszetu i wpadła do siatki obok bezradnego golkipera gości.
Znacznie ciekawsze rzeczy działy się po przerwie. Najpierw pech dopadł Łukasza Skrzyńskiego, którego zmienił Błażej Jankowski. - Naszemu kapitanowi odnowił się uraz przywodziciela i dlatego poprosił o zmianę - skwitował krótko opiekun Zawiszy.
Jakby kłopotów było mało, to w 50. minucie...awarii uległ jeden z jupiterów. Brak luksów deprymująco podziałał na gości, którzy chwilę później stracili drugą bramkę. Paweł Zawistowski otrzymał kapitalne podanie ze środka pola i w sytuacji sam na sam nie dał żadnych szans Krzysztofowi Kamińskiemu.
Bydgoszczanie na tym nie poprzestali, a pod polem karnym Wisły co chwila dochodziło do groźnych spięć. Płocki bramkarz zwijał się jak w ukropie po świetnych uderzeniach z dystansu Zawistowskiego i Klofika. Właśnie wprowadzony po przerwie na plac gry niski pomocnik Zawszy był bliski podwyższenia rezultatu, ale piłka po jego strzale trafiła w prawy słupek bramki rywali. Warto dodać, że sędzia Tomasz Musiał z Krakowa nie podyktował ewidentnej jedenastki po faulu w polu karnym na Geworgianie.
Podopiecznych Libora Pali stać było tylko na honorowe trafienie Ricardinho. O słabości gości niech świadczy fakt, iż w całym meczu ''Nafciarze'' na bramkę Zawiszy zdołali oddać tylko trzy strzały.
Powiedzieli po meczu:
Libor Pala (trener Wisły): Dopiero od kilku tygodni jestem trenerem Wisły, ale ostatnie spotkania toczą się według podobnego scenariusza. Najpierw tracimy jakąś głupią bramkę po rykoszecie i musimy gonić wynik. Dysponujemy taką drużyną, jaką mamy i tego obecnie nie zmienimy. Jednego z niektórymi piłkarzami będę musiał się rozstać. Piłkarzy bez ambicji po tym meczu już skreśliłem.
Janusz Kubot (trener Zawiszy): Powoli horrory w końcówce robią się naszą specjalnością, choć ta wspaniała publiczność na to zasługuje. W pierwszej połowie kontrowaliśmy tempo gry i tworzyliśmy dobre sytuacje. Po przerwie, przy wysokim prowadzeniu nagle spory błąd popełnił Paweł Zawistowski i zrobiło się nerwowo. Generalnie jednak Wisła nie miała jakiś klarownych sytuacji w tym pojedynku.
Zawisza Bydgoszcz - Wisła Płock 2:1 (1:0)
1:0 - Błąd 21'
2:0 - Zawistowski 52'
2:1 - Ricardinho 78'
Składy:
Zawisza Bydgoszcz: Witan - Ilków-Gołąb, Skrzyński (46' Jankowski), Hrymowicz, Oleksy, Błąd, Zawistowski, Geworgian (90+1' Jackiewicz), Ekwueme, Masłowski (60' Klofik), Wójcicki.
Wisła Płock: Krzysztof Kamiński - Zembrowski, Jakubowski, Edison, Nadolski, Kursa, Sielewski (63' Góralski), Patryk Kamiński, Gueye, Joao Paulo (63' Sekulski), Biliński (63' Ricardinho).
Żółte kartki: Geworgian, Ekwueme (Zawisza).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: ok. 7000 (gości: 150).