Po meczu z Litwą oczekiwaliśmy po naszych reprezentantach lepszej gry. W końcu gorzej niż w piątek ciężko zagrać. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem odbyło się "pożegnanie" Michała Żewłakowa. Kwestię oceny jak zostało to zorganizowane pozostawimy bez komentarza. Choć to spotkanie towarzyskie to Sławomirowi Peszko nic nie stanęło na przeszkodzie, aby już w 3. minucie otrzymać żółtą kartkę...
Wracając jednak do samego meczu - pierwsze dziesięć minut to zwykła kopanina bez emocji. W 11. minucie z bardzo dobrej strony pokazał się Grzegorz Sandomierski, który efektownie obronił soczysty strzał z dystansu Konstantinosa Mitroglu. Biało - czerwoni do 20. minuty grali beznadziejnie i nie potrafili nawet oddać strzału, nie mówiąc już o stworzeniu zagrożenia pod bramką Konstantinosa Chalkiasa.
Dopiero w 21. minucie coś drgnęło - lecz tylko na moment. Strzał Peszki z dystansu został zablokowany. Po chwili z 17 metrów kropnął Robert Lewandowski, jednak piłka poleciała tuż obok słupka. Chwilę później po raz kolejny nie popisała się nasza defensywa. Na szczęście piłka nie znalazła drogi do naszej bramki.
W okolicach 27. minuty Polacy dwukrotnie za sprawą Ludovica Obraniaka mogli strzelić gola. Najpierw kąśliwie uderzył on z 25 metrów z rzutu wolnego, a Chalkias odbił piłkę do boku. Chwilę później Obraniak powinien wpisać się na listę strzelców, bo sytuację miał idealną. Polski pomocnik doszedł do piłki na 13. metrze, lecz odchylił się i uderzył nad bramką. W 33. minucie z dobrej strony pokazali się przedstawiciele naszego kraju grający w niemieckiej Bundeslidze. Jakub Błaszczykowski świetnie podał do Peszki, a ten strzelił w długi róg z ostrego kąta i chybił minimalnie. Blisko dobicia był jeszcze Lewandowski. Było to bardzo ładna akcja biało-czerwonych.
Przed przerwą znów błąd popełnili polscy obrońcy. Zupełnie niekryty Mitroglu miał przed sobą tylko Sandomierskiego i oddał płaski strzał z 15 metrów. Polski golkiper obronił nogami. Końcówka pierwszej części gry należała do naszych rywali, ale zdołaliśmy przetrwać bez straty bramki.
Druga połowa powinna rozpocząć się od gola dla Polaków. Po błędzie obrońców Robert Lewandowski stanął oko w oko z Chalkiasem, ale tak długo zwlekał ze strzałem, że w kompromitujący sposób stracił piłkę. W kolejnych minutach nic ciekawego na boisku się nie działo. Obie drużyny zbytnio nie potrafiły wypracować sobie dogodnej okazji strzeleckiej.
W 61. minucie Żewłakow opuścił plac gry i przekazał opaskę kapitańską Błaszczykowskiemu. Polscy kibice pożegnali go owacją na stojąco. Jego miejsce zajął Tomasz Jodłowiec. W tym miejscu wypada tylko napisać jedno - dziękujemy. A z boiska dalej wiało nudą. Grecy zbytnio nie kwapili się do ataku, a nasi nie mieli pomysłu jak zagrozić ich bramce.
Ostatnie dziesięć minut to sporadyczne przebłyski z obu stron. Polacy wyglądali na zmęczonych, choć w drugiej połowie praktycznie się nie napracowali. Bezbramkowy remis udało się jednak dowieźć do końca. Czy to sukces? Raczej nie, bo ten mecz był do wygrania, gdyby tylko udało się nam wykorzystać świetne okazje do zdobycia gola.
Najważniejszym wydarzeniem spotkania z Grecją był 102 występ w narodowych barwach Michała Żewłakowa. Kapitan ma więcej nie zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi. Może to i dobrze dla niego, bo nie będzie musiał wypowiadać się po słabych występach reprezentacji. Z drugiej strony szkoda, bo jego następców rodem z kraju nad Wisłą i Odrą jakoś nie widać. Do Euro coraz bliżej, a nasza gra jest jaka jest... I jakoś nie zanosi się na to, że ulegnie ona poprawie. Pozostaje mieć nadzieję, że będzie lepiej, ale jak wiadomo - nadzieja matką głupich.
Grecja - Polska 0:0
Składy:
Grecja: Chalkias - Vyntra, Papadopoulos, Moras, Lagos, Karagounis (74' Katsouranis), Kafes, Kone (67' Liberopoulos), Fetfatzidis (77' Salpingidis), Mitroglu (57' Ninis), Samaras (77' Torosidis).
Polska: Sandomierski - Piszczek, Michał Żewłakow (63' Jodłowiec), Głowacki, Sadlok - Peszko (77' Grosicki), Błaszczykowski, Obraniak (83' Roger), Dudka, Mierzejewski (46' Murawski) - Lewandowski (83' Kucharczyk).
Żółte kartki: Liberopoulos (Grecja) oraz Peszko, Mierzejewski (Polska).
Sędzia: Martin Atkinson (Anglia).