Zaczęło się od tego, że Prezydent miasta Andrzej Szlęzak postanowił, że wysiedli piłkarzy, którzy mieszkali w lokalach danych im przez klub. Potem stwierdzono, że prezes Stali Marek Jarecki w swoim gabinecie urzęduje także niezgodnie z prawem. Jemu także wyznaczono czas na opuszczenie pomieszczeń. Pieniędzy w Stali brakowało od dawna, jednak jakoś wiązano koniec z końcem. Drużyna przystępowała do rozgrywek i tam dzielnie sobie radziła. Od tego, co się dzieje teraz może już zacząć boleć głowa. Komuś wyraźnie zależy na tym, by klub piłkarski przestał istnieć lub nie funkcjonował na takich zasadach na jakich ma to obecnie miejsce. - Żałują nam nawet wody. Ciągle jakieś kłótnie - mówią nieoficjalnie proszący o anonimowość pracownicy Stali. Jak cała sytuacja się zakończy? Czy potencjał którym dysponuje Stal zostanie zmarnowany? Czy klub, który jest wizytówką miasta na skutek działania pewnych osób zostanie doprowadzony do ruiny? Czas pokaże. Kibice Stali Stalowa Wola muszą jednak miele wiele powodów do zmartwień, chyba, że stanie się cud i w najbliższych dniach sytuacja diametralnie się odmieni...
W piątek miało odbyć się posiedzenie zarządu. Sportowcy zadawali sobie pytanie: - Istniejemy jeszcze? No właśnie. To pytanie nurtuje wszystkich, którym zależy na losie Stali. Kibice mają nadzieję, że akcja z petycją przyniesie zamierzony skutek i prezydent złagodnieje w sprawie klubu.