Kontuzja Grzegorza Kasprzika była zaskoczeniem dla wszystkich, również dla samego zainteresowanego. Golkiper Kolejorza o urazie dowiedział się przypadkiem. W trakcie usuwania stwardnienia w kolanie okazało się, że 27-letni bramkarz ma zerwany przyczep więzadła krzyżowego i konieczna będzie operacja, która wykluczyła go z gry na okres ośmiu miesięcy. - Nie mam pojęcia, kiedy do tego doszło. Nie odczuwałem żadnego bólu, nawet kolano mi nie spuchło. Cały czas pracowałem i nie odpuściłem ani jednego treningu z powodu urazu - opowiada na łamach Futbol News Kasprzik.
Golkipera Lecha czeka w najbliższych miesiącach intensywna rehabilitacja. Początkowo pracować będzie w jednej z poznańskich klinik, a potem z fizjoterapeutą klubowym. "Kapela" bardzo martwi fakt, że tak długo będzie musiał odpocząć od piłki. - Ze swojej strony postaram się zrobić wszystko, żeby jak najszybciej wrócić do gry. Będę maksymalnie przykładał się do rehabilitacji. Trzeba do tego podejść z profesjonalizmem, żeby jak najszybciej kolano wróciło do pełnej sprawności. Wiadomo, że natury się nie oszuka i pośpiech też nie jest wskazany - dodaje lechita.
Kasprzik do Lecha trafił latem i miał zażegnać problemów z obsadą bramki. Okazało się jednak, że były zawodnik Piasta Gliwice spisuje się poniżej oczekiwań i po 8. kolejce stracił miejsce w składzie. Pod koniec rundy doszła kontuzja, więc ostatnie miesiące Kasprzik najchętniej wymazałby z życiorysu. - Oczywiście nie tego się spodziewałem. Początki były nawet niezłe. Bardzo miło wspominam wygraną w Superpucharze Polski. Potem niestety było już tylko gorzej. Na pewno nie są to miłe chwile, ale takie rzeczy się zdarzają. Co nas nie zabije to nas wzmocni. Gdy wrócę do gry, na pewno będę jeszcze lepszy, z jeszcze lepszym nastawieniem - zakończył 27-letni bramkarz.