Okazuje się, że droga z piekła do nieba jest bardzo krótka. Po pierwszej połowie było bardzo źle. Legia Warszawa przegrywała 0:3 i chyba tylko najwięksi optymiści wśród kibiców wierzyli, że mecz rewanżowy ma jakikolwiek sens.
W grze stołecznej drużyny nic się nie układało, ale na szczęście mecz piłkarski nie kończy się po pierwszej połowie. Jest jeszcze drugie 45 minut i tu Legia wyglądała zdecydowanie lepiej.
Przede wszystkim: strzeliła dwa gole, które mogą mieć kolosalne znaczenie w kontekście tego dwumeczu. Najpierw Kacper Chodyna wykorzystał dogranie Claude'a Goncalvesa (do tego momentu był kompletnie niewidoczny), a po trzech minutach z gola cieszył się Luquinhas, który pojawił się na boisku dosłownie chwilę wcześniej.
Trzy minuty sprawiły, że sytuacja Legii z beznadziejnej zrobiła się całkiem niezła.
Zostaje rewanż w Warszawie i wiadomo, że będzie bardzo emocjonujący. Jeden gol straty to tyle, co nic.
ZOBACZ WIDEO: Nie zapunktowali w Lidze Mistrzów. Mimo to sporo zyskali
Po pierwszej połowie zanosiło się na jakąś wielowymiarową kompromitację. To było coś absolutnie okropnego. Aż trudno uwierzyć, że przez 45 minut można popełnić aż tak wiele błędów w defensywie. Można było odnieść wrażenie, że jedni i drudzy uprawiają inną dyscyplinę sportu, bo różnica była kolosalna.
Sam początek był wprost koszmarny. W 17. minucie gospodarze prowadzili już 2:0, a idealnym podsumowaniem postawy legionistów było trafienie Kristiana Eriksena. Idealną asystą popisał się tu Jan Ziółkowski. Może i ma talent i w przyszłości zagra w wielkim europejskim klubie, ale w tej sytuacji po prostu się skompromitował (-----> ZOBACZ). O czym myślał? Nie wiadomo.
A żeby tego było mało, to pod koniec pierwszej połowy Molde strzeliło trzeciego gola. Emil Breivik cudownie zagrał do Fredrika Gulbrandsena, a ten nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Vladanem Kovaceviciem.
Legia w ofensywie praktycznie nie istniała. Pierwszy groźny strzał oddała dopiero po pół godzinie (Kacper Chodyna), ale świetnie w bramce Molde spisał się Jacob Karlstrom. Później były jeszcze próby Kapustki i Guala, natomiast golkiper Norwegów nie rozdawał prezentów.
Całe szczęście, że Legia w porę się obudziła. Dwa gole strzelone w trzy minuty totalnie wybiły Molde z rytmu. Wprawdzie zabrakło bramki wyrównującej, ale z perspektywy całego spotkania nie ma na co narzekać. Mogło być znacznie gorzej.
Molde FK - Legia Warszawa 3:2 (3:0)
1:0 Eirik Hestad 11'
2:0 Kristian Eriksen 17'
3:0 Fredrik Gulbrandsen 43'
3:1 Kacper Chodyna 64'
3:2 Luquinhas 67'
Składy:
Molde: Jacob Karlstrom - Martin Linnes, Eirik Haugan, Valdemar Lund, Halldor Stenevik - Kristian Eriksen, Emil Breivik, Mads Enggard, Mats Meller Daehli, Eirik Hestad (72' Frederik Ihler) - Fredrik Gulbrandsen (83' Martin Bjornbak).
Legia: Vladan Kovacević - Paweł Wszołek, Jan Ziółkowski (61' Radovan Pankov), Steve Kapuadi, Ruben Vinagre - Kacper Chodyna, Maximillian Oyedele (61' Rafał Augustyniak), Claude Goncalves (75' Tomas Pekhart), Bartosz Kapustka (75' Juergen Elitim), Wahan Biczachczjan (66' Luquinhas) - Marc Gual.
Żółte kartki: Stenevik (Molde) oraz Ziółkowski, Luquinhas (Legia).
Sędzia: Horatiu Mircea Fesnic (Rumunia).