GKS Tychy przed sezonem uznawany był za jednego z faworytów do awansu do PKO Ekstraklasy. Jednak początek rozgrywek dla tyszan był kompletnie nieudany, co szybko posadą przypłacił Dariusz Banasik. Jego następcą został Artur Skowronek, który nie miał łatwego startu w rozgrywkach Betclic I ligi.
W pierwszych dziesięciu meczach GKS pod wodzą Skowronka nie odniósł zwycięstwa. Wtedy fani domagali się zwolnienia szkoleniowca. Zarzucali mu, że nie odmienił stylu gry, a drużyna zamiast walczyć o awans, to jest coraz bliżej strefy spadkowej.
ZOBACZ WIDEO: Problemy wielkich klubów w nowym formacie Ligi Mistrzów. "Wnioski zostaną wyciągnięte"
Zarząd GKS-u wytrzymał jednak ciśnienie i nie zdecydował się na radykalne kroki. Teraz zbiera tego owoce, bo tyszanie wygrali cztery mecze z rzędu i Skowronek noszony jest na rękach. GKS nie przegrał ośmiu ostatnich spotkań. Taką samą serię na zapleczu PKO Ekstraklasy ma tylko liderująca w I-ligowej stawce Bruk-Bet Termalica Nieciecza.
- W okresie przejściowym zawodnicy byli przygotowani na bardzo intensywną pracę. Dzisiaj to do nas wraca. Naszą rolą jest to podtrzymywać. To, co robimy przynosi efekty. Tutaj jest olbrzymi głód czegoś dużego. Wszyscy zawaliliśmy w zeszłym roku. Chcemy się odpłacić za to zaufanie, które dostaliśmy. W piłce tydzień to bardzo dużo i szybko można wszystko zniszczyć - powiedział po wygranej nad Chrobrym Głogów trener Skowronek.
W Tychach cieszą się z tego, że zespół złapał serię zwycięstw. Skowronek zresztą od początku cieszył się zaufaniem działaczy.
- Nie planowaliśmy wtedy zmiany trenera, nawet gdybyśmy nie zdobyli punktów w dwóch ostatnich spotkaniach. Widzimy jak sztab szkoleniowy ciężko pracuje i ile czasu na wszystko poświęcają. Mamy w tej chwili najmłodszy sztab w pierwszej lidze. Są to bardzo ambitni ludzie i bez wątpienia potrzebują naszego zaufania. Obserwując ich pracę na treningach, wiedzieliśmy, że dobre wyniki przyjdą z czasem i tak się w końcu stało - mówił członek zarządu GKS-u, Max Kothny.
Droga do czołowej szóstki jest jeszcze daleka, ale w Tychach marzą o tym, by pójść drogą GKS-u Katowice i włączyć się do walki o ligową czołówkę. Obecnie strata do szóstej Wisły Kraków wynosi już "tylko" 7 punktów.
- Wiosną będziemy grać o to, żeby sprostać oczekiwaniom kibiców. Myśląc o głównym celu, który stawiany był przed sezonem, czyli awansie do ekstraklasy, on bardzo mocno się oddalił. Nie wszystko było w porządku i na odpowiednim miejscu. Potrzebowaliśmy czasu, żeby zatrybić, ale stawka zdążyła znacznie uciec. Celem nadal będzie, żeby starać się walczyć i być blisko tej czołowej szóstki - mówił Skowronek.
Jednak trzeba dodać, że przed startem rundy wiosennej strata ta wynosiła 12 punktów. GKS odrobił już zatem pięć "oczek", a do zakończenia sezonu pozostało trzynaście kolejek.
- Ja wierzę w serię, bardzo mocno wierzę w naszą drużynę i dobry początek rundy, który będzie kluczowy, żeby mówić, czy ten sezon jest już stracony w kontekście walki o ekstraklasę, czy nie. Tak to odbieram. Jesteśmy bardzo ambitni oraz głodni tego, żeby naprawić sytuację. Zdajemy sobie sprawę, że jest ona trudna - stwierdził Skowronek.
Działaczom pozostaje tylko żałować, że mecze GKS-u śledzi tak mało widzów. Starcie z Chrobrym z trybun obserwowało mniej niż 3 tysiące widzów. Wyniki mogą jednak wpłynąć na to, że frekwencja będzie coraz lepsza.