Frankowski trafił do piłkarskiego raju? Legenda odpowiada i wspomina czasy gry w Turcji

PAP/EPA / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski i Roman Kosecki (w kółku) w czasach gry dla Galatasaray
PAP/EPA / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski i Roman Kosecki (w kółku) w czasach gry dla Galatasaray

- Galatarasay to piłkarski raj. Frankowski musi jedak pamiętać o tym, że Turcy kochają albo nienawidzą. Mnie kochali - mówi WP SportoweFakty Roman Kosecki. "Kosa" był gwiazdą klubu, do którego trafił teraz reprezentant Polski.

W poniedziałek Przemysław Frankowski został oficjalnie wypożyczony z RC Lens do Galatasaray SK z opcją wykupu (więcej -> TUTAJ). To już jedenasty Polak, grający obecnie w Super Lig. W ostatnim czasy jest głośno między innymi o sukcesach Krzysztofa Piątka (więcej -> TUTAJ), wcześniej furorę robił Sebastian Szymański (więcej -> TUTAJ).

- Przemysław Frankowski trafił do świetnego kraju, gdzie kochają piłkę i najlepszego tureckiego klubu. Ciekawie zapowiada się polska rywalizacja w derbach Stambułu, z Fenerbahce SK Sebastiana Szymańskiego. Nie można zapominać także o Krzysztofie Piątku w Istanbul Basaksehir. Cieszę się, że do Galaty trafił kolejny zawodnik z naszego kraju. Nie mam nic przeciwko, żebyśmy tam zakładali piłkarską kolonię - mówi WP SportoweFakty Roman Kosecki.

I dodaje, że reprezentacji Polski postąpił słusznie. - Jeszcze ma czas i może pokazać w Turcji dużo ciekawej, ofensywnej, a przy tym widowiskowej gry, czym może zaskarbić sobie sympatię fanów. To po prostu dobry kierunek - zaznacza 69-krotny reprezentant kraju.

Kibice go pokochali

Kosecki miał okazję poznać tureckie zwyczaje na własnej skórze. W 1991 roku trafił do Stambułu z Legii Warszawa. - Wspominam tamten etap kariery w samych superlatywach. Wiele zawdzięczam Galatasaray. Właśnie w barwach tego klubu się rozwinąłem i później mogłem trafić do Hiszpanii. Byłem pod wrażeniem panującej tam otoczki - przyznaje.

- Za moich czasów na trybunach zawsze zasiadał komplet widzów. Spotkanie potrafiło śledzić nawet 100 tysięcy fanów. Turcja kocha tę dyscyplinę i to było czuć. Udało mi się odwdzięczyć kibicom za świetny doping zdobycie Pucharu i Superpucharu Turcji. Szkoda, że zabrakło mistrzostwa kraju. Jedno mogę przyznać. Frankowski trafił do piłkarskiego raju - dodaje strzelec 19 goli dla Galatasaray.

Lokalna społeczność szybko pokochała wyrazistego polskiego napastnika. Ten odwdzięczył się dwoma trofeami, zdobytym Pucharem Turcji i Superpucharem kraju. - Przez półtora roku udało mi się spisywać wystarczająco dobrze, by kibice mnie zapamiętali. Wystarczy pojechać tam na wakacje i rzucić moje nazwisko. Wtedy łatwo można się przekonać, co o mnie sądziła lokalna społeczność. Uczciwie mogę przyznać, że część kibiców mnie pokochała i to była miłość odwzajemniona - mówi były napastnik Atletico Madryt.

- Wiele historii zapadło mi w pamięć. Można opowiadać o nich godzinami. Poznawano mnie w sklepach i restauracjach. Gdybym zapomniał portfela, raczej byłoby z tego powodu wielkiego problemu, ale na szczęście nie było ze mną tak źle, żebym nie miał, jak zapłacić za jedzenie albo zakupy - wspomina ze śmiechem Kosecki.

Pistolet i deszcz pieniędzy. To się nazywa mocne wejście

Polski napastnik błyskawicznie przekonał się, że Turcja to specyficzne miejsce. Wystarczyło trafić do jednego pokoju hotelowego ze słynnym Tanju Colakiem.

- Pierwszy pobyt był zabawny. Przebywaliśmy w hotelu na czymś w rodzaju zgrupowaniu. Już idziemy spać, sięgam pod poduszkę i czuję coś twardego. Patrzę, a tam... Pistolet. Spojrzał na mnie z serdecznym uśmiechem i powiedział, że jeśli nie będę mu podawał, to go użyje. W pierwszym odruchu bardzo się zdziwiłem. Potem wiele razy się z tego śmialiśmy. Potem zdobył Złoty But i dostał ode mnie sporo podań, także chyba był zadowolony - opowiada strzelec 19 bramek dla kadry.

Słynna stała się także inna historia, gdy Kosecki otrzymał pierwszą wypłatę. - Umówiłem się z władzami klubu, że będą mi płacić w dolarach. Ja patrzę na pierwszą wypłatę, a tam tak zwane "zielone", czyli ich liry. Mnóstwo tego było. Powiedziałem, że inaczej się umawialiśmy i ja czekam na moje dolary, a potem ostentacyjnie rozrzuciłem sporo pieniędzy kibicom. Miałem potem małe problemy, ze względu na to, że na banknotach jest wizerunek Mustafy Ataturka, byłego prezydenta - opowiada nam zawodnik.

- Ostatecznie rozeszło się po kościach. Było o tyle zabawnie, że na następny dzień na trening przyszło kilka razy więcej fanów, bo liczyli na kolejny deszcz pieniędzy od Koseckiego - dodaje po chwili ze śmiechem.

Nie zapomnieli o Koseckim

Kosecki zapadł w pamięć tureckich sympatykom. Ci nadal o nim nie zapomnieli. To dotyczy również środowiska. - Jeśli Przemysław Frankowski powie obecnemu trenerowi Okanowi Burukowi, że jest ode mnie, będzie miał dobre wejście do nowego klubu. Oczywiście żartuję, ale może go ode mnie pozdrowić. graliśmy razem, chętnie mu doradzałem, gdy był jeszcze młodym chłopakiem. Potem trafił na przykład do Inter Mediolan - zauważa nasz rozmówca.

- Turcy dalej o mnie pamiętają. Zresztą jeszcze za czasów, gdy byłem posłem zdarzało nam się rozgrywać turnieje parlamentarzystów, także na terenie Turcji. W nich grał między innymi Hakan Sukur. Wszyscy mnie rozpoznawali, byli bardzo sympatyczni. Nawet otrzymałem zaproszenie na derby Stambułu, pomiędzy Galatasaray, a Fenerbahce, które odbędą się za dwa tygodnie - podsumowuje Roman Kosecki.

W czwartek mecz 1/16 finału Ligi Europy AZ Alkmaar - Galatasaray SK. Transmisja w Polsat Sport Premium. Relacja NA ŻYWO w WP SportoweFakty.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (0)