Miłosz Jańczyk, wiceprezes Sandecji Nowy Sącz, został zaatakowany przez grupę zamaskowanych napastników. Incydent miał miejsce w budynku klubowym przy boisku MOSiR-u. Policja wyjaśnia okoliczności.
- W sobotnie południe na teren obiektu Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Nowym Sączu przy ul. Siedleckiego podczas odbywającego się meczu sparingowego klubów Sandecja i Resovia wtargnęła grupa osób, zakłócając porządek publiczny. Podczas zdarzenia poszkodowany został wiceprezes klubu Sandecja - powiedział nam komisarz Rafał Knapik z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie (więcej TUTAJ).
Chuligani wtargnęli do budynku klubowego, gdzie pobili Jańczyka. W jego rękę wbito widelec. Według pierwszych relacji wiceprezes trzecioligowego klubu miał stracić przytomność. Jednak w rozmowie z "Super Expressem" temu zaprzeczył, przedstawiając inną wersję wydarzeń.
ZOBACZ WIDEO: Jak to wpadło? Co za pech bramkarza!
- Nie da się ukryć, że nastąpiła krótka wymiana zdań. Zaskoczony jestem skalą nagłośnienia tej sytuacji oraz jej wyolbrzymieniem. Nieprawdą jest chociażby to, że straciłem przytomność - oznajmił Jańczyk.
Prezydent Nowego Sącza, Ludomir Handzel, potępił atak w mediach społecznościowych, podkreślając, że nie ma miejsca na przemoc w sporcie. Cezary Kulesza, prezes PZPN, zapewnił, że Jańczyk może liczyć na wsparcie federacji.
- Fizycznie czuję się dziś dobrze. Trochę gorzej jest z psychiką. W poniedziałek pojadę na ósmą do pracy, ale pewnie będzie musiało upłynąć trochę czasu, nim sobie to wszystko poukładam w głowie - nie ukrywał Jańczyk.