Nie "zabijali" meczu, a trochę pograli. Raków wyrwał zwycięstwo w ostatniej minucie!

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz Widzew Łódź - Raków Częstochowa
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: mecz Widzew Łódź - Raków Częstochowa

Najpierw zanosiło się na niespodziankę, potem na pewne zwycięstwo gości, następnie na remis, a skończyło się golem w ostatniej minucie. W 17. kolejce PKO Ekstraklasy piłkarze Widzewa Łódź przegrali u siebie z Rakowem Częstochowa 2:3.

Podgrzewanie atmosfery przed meczem Widzewa z Rakowem zaczęli już półtora tygodnia wcześniej kontuzjowany gracz gospodarzy Bartłomiej Pawłowski oraz członek rady nadzorczej klubu z Częstochowy Wojciech Cygan na konferencji biznesowej "Moneyball". Pomocnik łodzian mówił, że rywale są mistrzami w "zabijaniu" gry w piłkę, na co wiceprezes PZPN odpowiedział mu, że "Raków spróbuje skutecznie "zabić" także w sobotnim starciu w Łodzi.

- W Rakowie wszyscy podążają za najważniejszym elementem, czyli zwycięstwem za wszelką cenę. To jest coś, co rzuca się w oczy, a każdy w tej drużynie ucieleśnia tę cechę. Piłkarze Rakowa mają coraz większą jakość, ale nie zatracają przy tym mobilności. W swoim graniu można ich nazwać pragmatycznymi, bo chcą wygrać, a nie pięknie wygrać - przyznał na konferencji prasowej przed meczem trener gospodarzy Daniel Myśliwiec.

Ale jak się okazało, tego "zabijania" od początku było dość mało. W trzeciej minucie po dośrodkowaniu z lewej strony o krok Samuela Kozlovsky'ego na piłkę szedł Imad Rondić. Bośniak był jednak dobrze pilnowany, ale o krok od pięknego samobója był Milan Rundić, który piętką mógł pokonać Kacpra Trelowskiego. Bramkarz Rakowa ten strzał odbił, ale przy dobitce Jakuba Sypka nie miał już szans.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zlatan wciąż to ma. "Wybryk natury"

Widzewiacy nie nacieszyli się jednak z prowadzenia za długo, bo niecałe 120 sekund później niezwykle szybki na lewej stronie Erick Otieno dośrodkował w łódzkie pole karne, a zza pleców Kozlovsky'ego wyskoczył Jean Carlos Silva, który głową skierował piłkę do siatki.

Fragment "zabijania" piłki zaczął się później. Ekipa trenera Marka Papszuna umiejętnie zamykała przestrzenie i półprzestrzenie w środkowej i defensywnej tercji, ale i czerwono-biało-czerwoni nie pozwalali "Medalikom" na zbyt wiele. Najgroźniejsze okazały się próby strzałów z daleka, gdy bramkarze obu ekip wyszli nieco dalej. No dobrze, "fachową terminologię" mamy już za sobą, teraz do konkretów.

Przed przerwą przyjezdni zaprezentowali taki jeszcze jeden, który dał im gola na 2:1. Na własnej połowie piłkę stracił Sebastian Kerk, potem dwa ukośne podania i przed szansą stanął Ivi Lopez. Napastnik Rakowa uderzył w lewe okienko bramki. Rafał Gikiewicz nawet się nie ruszył. Został w blokach. A później musiał wyciągać piłkę z siatki.

W przerwie dało się usłyszeć - także wśród kibiców Widzewa - głosy, że "już jest po meczu, że Raków tego nie wypuści". Jedyną szansą dla miejscowych była szarża od początku drugiej połowy. I do tego też doszło. Najpierw jednak z pięciu metrów chybił Alvarez, później ładne uderzenie oddał Kamil Cybulski, lecz nie trafił w światło bramki.

Aż nadeszła 57. minuta i dośrodkowanie Marcela Krajewskiego prosto na głowę Imada Rondicia. Napastnik Widzewa kapitalnie wyszedł w górę i pokonał Kacpra Trelowskiego. I co ciekawe to nie był koniec ataków ekipy trenera Daniela Myśliwca.

Jednak ostatni kwadrans to Raków zmuszony do większego operowania piłką, a - jak wiemy - nie zawsze musi się to przekładać na gole. Bili głową, a raczej nogami w widzewski mur przez długie minuty, także cztery doliczone. I w końcu go przebili. W 94. minucie do siatki dośrodkowanie Otieno głową zamknął Jonatan Braut Brunes i Markowi Papszunowi oraz jego ekipie spadł wielki kamień z serca.

W Łodzi zaś pozostał niedosyt. Jeden punkt po takiej walce z Rakowem byłby całkiem zadowalający. A tak znów pojawi się wiele pytań o to, co jeszcze można byłoby zrobić inaczej.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Widzew Łódź - Raków Częstochowa 2:3 (1:2)
1:0 - Jakub Sypek 3'
1:1 - Jean Carlos 5'
1:2 - Ivi Lopez 39'
2:2 - Imad Rondić 56'
2:3 - Jonatan Braut Brunes 90+4'

Składy:

Widzew: Rafał Gikiewicz - Marcel Krajewski, Mateusz Żyro, Luis da Siilva, Samuel Kozlovsky - Fran Alvarez, Marek Hanousek, Sebastian Kerk (83' Hubert Sobol) - Jakub Sypek (62' Jakub Łukowski), Imad Rondić, Kamil Cybulski (72' Antoni Klimek).

Raków: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Zoran Arsenić, Milan Rundić - Jean Carlos, Gustav Berggren, Władysław Koczergin (83' Peter Barath), Erick Otieno - Michael Ameyaw, Jesus Diaz (46' Adriano Amorim) - Ivi Lopez (87' Lazaros Lamprou).

Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok).

Żółte kartki: Krajewski (Widzew)  - Arsenić (Raków).

Widzów: 16 319.

Komentarze (3)
avatar
Hoe Eye
4 h temu
Zgłoś do moderacji
6
0
Odpowiedz
Brawo Raków. Brawo Papszun. Jesteście najlepsi w Polsce. Szkoda tylko tej wpadki tydzień temu w ostatniej minucie i w doliczonym czasie z Jaga. 
avatar
Racoviak
5 h temu
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Co za ludzi zatrudniają do pisania tych bzdur 
avatar
szymek zu
5 h temu
Zgłoś do moderacji
13
1
Odpowiedz
Pięknie wyjaśnione te chorzovvskie scierry z Rzydevva!