Długo musieliśmy czekać na decyzję Michała Probierza ws. pierwszego bramkarza reprezentacji Polski. Wiele wskazuje na to, że rywalizację wygrał Łukasz Skorupski, który o "jedynkę" walczył z Marcinem Bułką.
33-latek od kilku lat jest podstawowym bramkarze Bologny FC. W kadrze udowadniał, że ma umiejętności, aby godnie zastąpić Wojciecha Szczęsnego, który z reprezentacją już się pożegnał. Jeżeli selekcjoner nagle nie zmieni zdania, to ze "Skorupem" będziemy walczyć o awans na mistrzostwa świata 2026.
Okazuje się, że jego kariera mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Zaskakującą historię opowiedział Mateusz Borek w Kanale Sportowym. Usłyszał ją od nieżyjącego już Krzysztofa Maja, który był dyrektorem sportowym Górnika Zabrze. Skorupski po transferze do AS Romy chciał rzucić piłkę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać
- Pojechał Skorupski do Romy. Siedział na ławce rezerwowych, zadzwonił do Krzyśka (Maja - przyp. red.) i powiedział: "Wiesz co, ja nie chcę tych milionów. Ja wracam i już nie będę grał w piłkę. Wracam do siebie na Śląsk i chcę pracować w kopalni. Nie interesuje mnie Roma i to, że co tydzień nie wychodzę na boisko w Serie A". Ktoś uspokoił ten temperament i wyszedł na z tego całkiem dobry bramkarz - opowiedział Borek.
Skorupski rzeczywiście w Romie grał niewiele. W ciągu pięciu lat łącznie rozegrał sześć spotkań. W międzyczasie był wypożyczany do Empoli FC, a w 2018 roku trafił do Bologny i tam stał się jednym z najlepszych golkiperów w Serie A.