Według doniesień "The Independent", Bruno Fernandes okazał się bohaterem nietypowego incydentu podczas podróży na zgrupowanie reprezentacji Portugalii. Piłkarz razem z klubowym kolegą, Diogo Dalotem, wracał do ojczyzny po meczu z Leicester, w którym strzelił gola dla Manchesteru United.
W trakcie lotu Fernandes udał się do toalety na tył samolotu. Wtedy zauważył pasażera, który źle się poczuł i zaczął mdleć. Jak relacjonuje jedna z pasażerek, Susanna Lawson, cytowana przez "Mail Online", piłkarz zareagował natychmiast. - Usłyszeliśmy okrzyk: "Przepraszam, potrzebujemy pomocy", co zwróciło uwagę załogi i pasażerów w pobliżu - powiedziała Lawson.
Fernandes pomógł osłabionemu mężczyźnie usiąść na wolnym miejscu i pozostał z nim, dopóki nie upewnił się, że wszystko jest w porządku. - Był z nim przez pięć, może dziesięć minut, a potem wrócił na swoje miejsce, całkowicie skromny. Nie szukał uwagi - dodała Lawson.
ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!
Pasażerka podeszła później do piłkarza z prośbą o wspólne zdjęcie. - On sam zrobił selfie. Pochwaliłam go za opiekę nad chorym pasażerem. Szczerze mówiąc, gdyby nie fakt, kim jest, pomyślelibyście, że to zwykły pasażer - przyznała.
Reprezentacja Portugalii przygotowuje się do meczów Ligi Narodów z Polską w piątek i Chorwacją w najbliższy weekend. Ostatnie trafienie Bruno Fernandesa w kadrze narodowej miało miejsce we wrześniu przeciwko Szkocji.