Biało-Czerwoni po trzech kolejkach Ligi Narodów mają na koncie trzy punkty i zajmują 3. miejsce w tabeli grupy A1. Zaczęliśmy od zwycięstwa nad Szkocją (3:2), ale potem przyszły porażki z Chorwacją (0:1) i Portugalią (1:3).
Wtorkowy rewanż z Chorwacją będzie dla Polski ostatnią szansę na pozostanie w walce o awans do ćwierćfinałów. Nasza porażka oznacza, że w ostatnich kolejkach będziemy bić się jedynie o utrzymanie w najwyższej dywizji. Więcej TUTAJ.
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty: Zacznijmy z grubej rury: na co jest chora reprezentacja Polski? Co jej dolega? Jaka jest pana diagnoza na to, co w tej drużynie nie działa?
Marcin Żewłakow, 25-krotny reprezentant Polski (2000-2003), uczestnik MŚ 2002, dziś komentator TVP: Nie chcę się bawić w lekarza polskiej piłki. Mamy problem, żeby rywalizować z tymi, którzy są uznani w Europie. Nadal próbujemy się tej trudnej sztuki uczyć. Mam wrażenie, że Michał Probierz wyratował tę drużynę z turbulencji, w jakich była. Że ten zespół znów stał się jednością. Natomiast jeśli chodzi o wejście na wyższy poziom sportowy, to tu jest nadal impas. Pewnym wytłumaczeniem jest to, że rywalizujemy ostatnio z naprawdę silnymi drużynami. Aspirujemy by do nich dołączyć, ale na dzisiaj nie jesteśmy na to gotowi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód
Po meczu z Portugalią pojawiły się opinie, że mamy w stosunku do reprezentacji zbyt duże oczekiwania, bo nasi sobotni rywale to drużyna dla nas nieosiągalna. OK, ale my nawet ze Szkocją nie graliśmy dobrze. Wygraliśmy dzięki dwóm indywidualnym zrywom Nicoli Zalewskiego.
Szkocja jeździ na duże turnieje i ona - moim zdaniem - jest drużyną z naszego poziomu. I właśnie z takimi rywalami jesteśmy w stanie powalczyć. A nawet osiągnąć - co pokazał mecz w Glasgow - pozytywny wynik. Niekoniecznie podparty dobrym stylem. Bardziej sprytem, bo potrafimy przechytrzyć przeciwnika. Nie wiem, czy nie powinniśmy się pogodzić z tym, że my jesteśmy w stanie narzucić warunki gry rywalom bardziej z trzeciego czy czwartego koszyka. A mecze w Lidze Narodów to nauka futbolu i pobieranie lekcji od lepszych. Pamiętajmy, że nieudane eliminacje do Euro 2024 były dla tej reprezentacji tąpnięciem. I mam wrażenie, że skutki tego tąpnięcia jeszcze tę kadrę trzymają.
Michał Probierz broni się narracją, że my gramy ofensywnie, więc ryzykujemy i przez to tracimy bramki. Ale gramy - według selekcjonera - odważnie.
My bardziej chcemy grać ofensywnie niż naprawdę gramy. Na pewno w meczach z silnymi rywalami dochodzimy do głosu tylko wówczas, gdy przeciwnik nas do tego dopuści. Mecz z Portugalią był na to najlepszym dowodem. Mieliśmy zuchwały początek, gdzie trochę przeciwników zaskoczyliśmy, ale w tych momentach, kiedy Portugalczycy byli skoncentrowani, to nie mieliśmy nic do powiedzenia. Nic nie zależało od nas.
Ale przecież kadra Leo Beenhakkera była personalnie słabsza niż nasza dzisiejsza reprezentacja i ona wygrała w Chorzowie z Portugalią 2:1, a w rewanżu w Lizbonie zremisowała 2:2. Tylko wtedy była na boisku walka, determinacja, agresja. Czy kadrze Probierza nie brakuje trochę charakteru?
Mnie się wydaje, że obecnej reprezentacji - na tle takich przeciwników jak Portugalia czy Chorwacja - łatwiej będzie pokazać charakter niż styl czy jakość. To, że tej walki wręcz nie widać, to dla mnie dowód na to, że my sami czujemy się na boisku słabsi od rywali. Jeśli w tych momentach, kiedy dochodzimy do głosu, nie strzelimy bramki, nie wykorzystamy tej chwili, to później nie mamy na czym budować. Wtedy nie widać ani osobowości w drużynie, ani charakteru, ani jakości.
Michał Probierz deklarował, że po Euro 2024, w meczach Ligi Narodów będzie widać progres. Czy ta drużyna się rozwija?
Ciężko byłoby mi powiedzieć, że od Euro 2024 cokolwiek poprawiliśmy. Nie widzę progresu, ale też nie widzę jakiegoś zaniżenia poziomu. Nadal jesteśmy reprezentacją tylko momentów, a nie całych meczów. Czy choćby dobrych połówek meczów. Jesteśmy nadal zespołem, który zależy od postawy rywala. Nie narzucamy własnych warunków gry. Losy meczu nie są w naszych rękach, zależą od tego czy przeciwnik popełni jakiś błąd czy nie. Ale w stosunku do kadry Probierza powiem "sprawdzam" od pierwszego meczu w eliminacjach mistrzostw świata. Turniej Euro 2024 i Ligę Narodów traktuję jednak jak poligon doświadczalny. Wierzę, że gra z najlepszymi i nieszukanie łatwych sparingpartnerów powinny w przyszłości zaprocentować.
Michał Probierz wałkuje w każdym meczu ustawienie z trójką stoperów, co jest o tyle dziwne, że nam ciężko znaleźć nawet dwóch dobrych stoperów. Czy nie czas wrócić do wariantu z czterema obrońcami? Z Mattym Cashem na prawej obronie i Jakubem Kiwiorem na lewej?
Mnie by to nie raziło, że na konfrontację z trudnym rywalem - gdy my nie jesteśmy faworytem - zmieniamy system na czterech obrońców. Taka elastyczność taktyczna na pewno by się nam przydała, na pewno by nam pomogła.
Co zrobić, żebyśmy nie tracili Roberta Lewandowskiego, który przyjeżdża z Barcelony w kapitalnej formie, a w reprezentacji Polski jest cieniem samego siebie. On po meczach kadry wraca do Barcelony totalnie sfrustrowany. Widać, że Probierz nie znalazł w tej kwestii rozwiązania.
Dla mnie nie ma na to prostego lekarstwa. Nie wiem, czy w ogóle znalazłby się jakiś trener, który byłby w stanie to uzdrowić. Lewandowski w Barcelonie jest zawodnikiem od czego innego i w kadrze Polski też od czego innego. W reprezentacji nie może sobie pozwolić na rolę wyłącznie egzekutora. Bo potrzebuje go u nas zarówno linia ataku, jak i linia pomocy. On musi się mentalnie przestawić, że w kadrze takiego serwisu od kolegów i takiego komfortu jak w FC Barcelonie miał nie będzie. No, chyba że będziemy grali z niżej notowanymi rywalami.
rozmawiał Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty