ACF Fiorentina stawiła się w finale Ligi Konferencji Europy w drugim sezonie z rzędu. Rok temu przegrała w ostatniej rundzie z West Hamem United. W 2024 roku trafiła z kolei na Olympiakos, który był pierwszym zespołem z Grecji w finale europejskiego pucharu.
Olympiakos Pireus wcześnie pokazał przeciwnikom, że jest rozpędzony i przystąpił do finału bez kompleksów. Drużyna Jose Luisa Mendilibara sprawdziła czujność bramkarza strzałem z kilkunastu metrów. Pietro Terracciano wyciągnął jedną dłoń i z trudem odbił piłkę na korner. Niebawem, w odpowiedzi Fiorentiny, było niecelne uderzenie Andrei Belottego.
W 9. minucie podniosła się wrzawa po płaskim dośrodkowaniu Cristiano Biraghiego i strąceniu piłki do bramki przez Nikolę Milenkovicia. Serb nie mógł cieszyć się ze zdobycia prowadzenia z powodu minimalnego spalonego. Na kolejną groźną akcję Violi trzeba było poczekać do 21. minuty. Tym razem co prawda wszystko wydarzyło się zgodnie z przepisami, jednak Giacomo Bonaventura nie zaskoczył strzałem bramkarza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Konfrontacja w pierwszej połowie była wyrównana i jeszcze w miarę ofensywna. W 22. minucie Andrea Belotti nie zaskoczył bramkarza Olympiakosu podcinką w sytuacji sam na sam. Olympiakos odpowiedział dwoma uderzeniami Chiquinho, z których pierwsze zostało zablokowane, a drugie poskromione dopiero przez Pietro Terracciano.
Remis po pierwszej połowie był sprawiedliwym wynikiem, chociaż niestety dla widowiska, był to remis bezbramkowy. Oba zespoły nie pokonały golkipera przeciwnika ani jednym z dwóch strzałów celnych. To i tak niezła liczba, skoro od 46. do 95. minuty było tylko jedno uderzenie w bramkę.
O drugiej połowie trudno było powiedzieć cokolwiek ciepłego. Drużynom skończyła się ochota do atakowania, a jak ognia unikały podjęcia ryzyka. Mecz zaczął przypominać wyczekiwanie na konkurs rzutów karnych. 2:2 w strzałach celnych nie drgnęło od przerwy do 69. minuty, w której Christian Kouame sprawdził czujność bramkarza Olympiakosu nieczystym, ale nieprzyjemnym uderzeniem.
Nie dość, że skład finału nie porywał neutralnych widzów, to jeszcze poziom meczu zaczął wołać o pomstę do nieba. Była jeszcze jedna zła wiadomość, ponieważ po 90 minutach trzeba było jeszcze przetrwać dogrywkę.
W pierwszej połowie dogrywki zmiennik Stevan Jovetić oddał groźny strzał tuż zza linii pola karnego, ale nie zaskoczył nim dobrze dysponowanego bramkarza Fiorentiny. W 110. minucie wykazał się również Konstantinos Tzolakis, który nie przepuścił uderzenia Jonathana Ikone.
Bramka na 1:0 dla Olympiakosu padła dopiero w 116. minucie finału. Pokazał się Ayoub El Kaabi i rozstrzygnął pojedynek. Napastnik wygrał konfrontację siłową blisko bramki Pietro Terracciano i oddał uderzenie z bliska do siatki po dośrodkowaniu Santiago Hezze. Nastąpiła długa wideo weryfikacja, ponieważ w momencie podania Santiago Hezze pachniało minimalnym spalonym. Wszystko jednak wydarzyło się zgodnie z prawem piłkarskim!
Olympiakos Pireus - ACF Fiorentina 1:0 pd. (0:0, 0:0, 0:0)
1:0 - Ayoub El Kaabi 116'
Składy:
Olympiakos: Konstantinos Tzolakis - Rodinei, Panagiotis Retsos, David Carmo, Francisco Ortega (91' Quini) - Santiago Hezze, Vicente Iborra (77' Andre Horta) - Daniel Podence (106' Giorgos Massouras), Chiquinho, Konstantinos Fortounis (72' Stevan Jovetić) - Ayoub El Kaabi (120' Youssef El Arabi)
Fiorentina: Pietro Terracciano - Dodo, Nikola Milenković, Lucas Martinez Quarta, Cristiano Biraghi (106' Luca Ranieri) - Arthur Melo (74' Alfred Duncan), Rolando Mandragora - Nicolas Gonzalez (106' Lucas Beltran), Giacomo Bonaventura (82' Antonin Barak), Christian Kouame (82' Jonathan Ikone) - Andrea Belotti (58' M'Bala Nzola)
Żółte kartki: Podence, Jovetić, El Kaabi (Olympiakos) oraz Martinez Quarta, Kouame, Biraghi (Fiorentina)
Sędzia: Artur Dias Soares (Portugalia)
Czytaj także: UEFA wymierzyła kary gigantom. Największa dla PSG
Czytaj także: Reforma Ligi Mistrzów. UEFA uzgodniła detale