Śląsk Wrocław jest w obecnym sezonie objawieniem PKO Ekstraklasy. Podopieczni Jacka Magiery stanowią jedność. Momentami ich gra nie powala, ale pewne braki aktualny lider tabeli nadrabia walecznością. Tak było np. w spotkaniu z Cracovią (1:0), grając w "dziewiątkę".
W poniedziałek wrocławian czekało wyjazdowe starcie przeciwko Radomiakowi Radom, o którym w ostatnich dniach jest głośno. Wszystko wskazywało na to, iż z pierwszą drużyną pożegna się szkoleniowiec Constantin Galca.
Rzeczywiście - kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron. Problem w tym, że klub opublikował komunikat niespełna dwie godziny przed startem meczu ze Śląskiem (więcej przeczytasz TUTAJ). Zespół poprowadził trener rezerw - Maciej Lesisz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: latający Manuel Neuer. To robi wrażenie!
Obecnie każda z ekip PKO Ekstraklasy liczy się z tak grającymi wrocławianami. Radomiak rozpoczął jednak poniedziałkowe starcie bez kompleksów. Grał po prostu lepiej, odważniej w bocznych strefach boiska. Zaprezentował to Leandro.
Brazylijczyk pognał prawą stroną, omijając rywala, a chwilę później został kopnięty przez Petera Pokornego w polu karnym Śląska. Sędzia Piotr Lasyk momentalnie podyktował "jedenastkę". Całą pracę Leandro zniweczył jednak jego rodak Pedro Henrique. Oddał bowiem fatalny strzał, który z łatwością wybronił Rafał Leszczyński.
Wrocławianie wyglądali mizernie. Jedynymi pozytywnymi punktami w zespole lidera PKO Ekstraklasy byli Petr Schwarz oraz... Mateusz Żukowski. Drugi z wymienionych zawodników zastąpił zawieszonego na cztery mecze Nahuela Leivę.
Mecz w Radomiu nie powalał. Nawet lepiej grającemu Radomiakowi brakowało sytuacji stuprocentowych. Z odnalezieniem się na boisku problemy miały największe gwiazdy - Erik Exposito oraz Pedro Henrique. Brazylijczyk był regularnie łapany na spalonym.
W drugiej połowie podopieczni Jacka Magiery odżyli. Do gry powrócił Exposito, który pokazał, dlaczego jest aktualnie liderem klasyfikacji strzelców PKO Ekstraklasy. Po dośrodkowaniu Petra Schwarza piłkę przejął właśnie hiszpański gwiazdor. Jego strzał słabszą, prawą nogą odbił jeszcze jeden z piłkarzy Radomiaka, a futbolówka wpadła do siatki.
Rozpędzeni wrocławianie szukali drugiego trafienia i Schwarz miał wszystko, aby podwyższyć prowadzenie gości. Czech otrzymał podanie od Patryka Janasika, ale nie dołożył nogi do pustej bramki.
Radomiak Radom dwoił się i troił pod koniec spotkania. Blisko wyrównania był Henrique, który oddał strzał głową w poprzeczkę. Chwilę później Brazylijczyk uderzył obok słupka bramki Rafała Leszczyńskiego z jedenastego metra.
Śląsk przetrwał szturm, zdobył trzy punkty i został mistrzem jesieni. Wrocławianie na pewno zapamiętają ten dzień na długo. Poniedziałkowy mecz był dla nich szesnastym z rzędu z trafieniem. Ostatni raz w ekstraklasie dokonała tego Wisła Kraków - w sezonie 2002/2003.
Radomiak Radom - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0)
0:1 - Erik Exposito 54'
Składy:
Radomiak Radom: Albert Posiadała - Jan Grzesik (82' Damian Jakubik), Mateusz Cichocki, Raphael Rossi, Dawid Abramowicz - Leandro (67' Lisandro Semedo), Luizao, Christos Donis (67' Edi Semedo), Rafał Wolski (90+3' Krystian Okoniewski) - Pedro Henrique, Leonardo Rocha (82' Frank Castaneda)
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Patryk Janasik, Łukasz Bejger, Aleks Petkow, Jehor Macenko - Peter Pokorny (90+2' Aleksander Paluszek) - Piotr Samiec-Talar (83' Patryk Szwedzik), Patrick Olsen (73' Michał Rzuchowski), Petr Schwarz, Mateusz Żukowski - Erik Exposito
Żółte kartki: Leandro, Raphael Rossi (Radomiak Radom)- Aleks Petkow, Piotr Samiec-Talar (Śląsk Wrocław)
Sędzia: Piotr Lasyk
Zobacz też:
Rozwiał wątpliwości. Wiadomo, gdzie Polska rozegra baraż
W czwartek mecz Legii, a tu pachnie ogromnym skandalem