Ósme miejsce i przeciętna gra w Premier League. Do tego ostatnia pozycja w grupie Ligi Mistrzów i zaledwie trzy zdobyte punkty, co stawia pod ścianą Manchester United. Gra na wiosnę w europejskich pucharach jest w tym momencie co najwyżej wątpliwa.
Erik ten Hag nie ma najlepszej prasy, coraz częściej mówi się o jego zwolnieniu, a to nie jedyne problemy.
Jeśli Holender zostanie na stanowisku, to zapewne chciałby dokonać kilku wzmocnień w zimowym oknie transferowym, by móc osiągać lepsze wyniki. Na to się jednak nie zanosi, bo - jak informuje "Daily Mail" w klubowej kasie hula wiatr.
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
To znaczy może nie dosłownie, natomiast kibice "Czerwonych Diabłów" raczej nie powinni nastawiać się na duże wydatki. Ma to związek z 1) finansowym fair play, 2) cały czas niewyjaśniona kwestia kupna 25 proc. udziałów w klubie przez sir Jima Ratcliffe'a.
Z związku z tym Manchester United będzie w zimowym ograniczony do niewielkich transferów lub wypożyczeń.
Tymczasem trener ten Hag ma sprecyzowane priorytety. Potrzebuje napastnika i środkowego obrońcę. Dodatkowe środki mogłyby zostać udostępnione na transfery, gdyby udało się sprzedać Jadona Sancho, dla którego nie ma miejsca w pierwszym zespole. Ponadto 20 milionów funtów wpłynie za sprzedaż Deana Hendersona do Crystal Palace.
Mimo wszystko należy skreślić z listy życzeń Ivana Toneya z Brentford. Klub chciałby go pozyskać, natomiast cena wywoławcza wynosząca 100 milionów funtów jest w tej sytuacji nie do przeskoczenia.
Wśród środkowych obrońców wymienia się następujące nazwiska: Jean-Clair Todibo z Nicei, Edmond Tapsoba z Bayeru Leverkusen, Giorgio Scalvini z Atalanty i Jarrad Branthwaite z Evertonu.
CZYTAJ TAKŻE:
Afera wokół kadry Polski U-17. FIFA jednak się ugnie?
Cracovia wyciągnęła konsekwencje wobec swojego piłkarza za aferę alkoholową