Po starciu w Niemczech, "The Blues" mogli czuć ogromny niedosyt. To był jeden z ich lepszych występów w obecnym sezonie, mimo to po zabójczej kontrze przegrali 0:1 i byli pod presją.
Początek nie układał się po myśli podopiecznych Grahama Pottera. Niby ruszyli do ataku, ale robili to chaotycznie. Dostali nawet poważne ostrzeżenie w postaci ładnego strzału Marco Reusa z rzutu wolnego, po którym fenomenalnie interweniował Kepa Arrizabalaga.
Z upływem Chelsea czasu wyglądała jednak coraz lepiej. Zyskała więcej rozmachu w ofensywie i zaczęła poważnie zagrażać bramce Alexandra Meyera. Dwa razy bardzo bliski szczęścia był Kai Havertz, który najpierw uderzył w słupek, a potem nawet skierował piłkę do siatki cudownym strzałem z kilkunastu metrów, lecz radość odebrał mu minimalny spalony Raheema Sterlinga w tej akcji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony
Sterling zrehabilitował się w 43. minucie, gdy w zamieszaniu po akcji oskrzydlającej huknął pod poprzeczkę i zrobiło się 1:0. Trybuny Stamford Bridge oszalały, a londyńczycy mogli odetchnąć. Dwumecz zaczynał się od nowa.
Pierwsza połowa zakończyła się dla "The Blues" znakomicie, druga zaczęła tak samo! W 53. minucie było już 2:0, choć ten gol padł w dramatycznych okolicznościach. Sędzia Danny Makkelie podyktował rzut karny za ewidentne zagranie ręką Mariusa Wolfa, tyle że Havertz zmarnował tę próbę trafiając w słupek! Katastrofa? Nie, bo po chwili mieliśmy powtórkę. Zawodnicy Borussii zbyt szybko wbiegli w szesnastkę, Niemiec dostał drugą szansę i jej nie zmarnował. Znów uderzył w lewy róg, ale precyzyjniej i w Londynie fetowali prowadzenie 2:0.
Wszystko się posypało ekipie z Dortmundu, która przyleciała do Anglii z nastawieniem na spokojne pilnowanie zaliczki z meczu u siebie, tymczasem nie minęła nawet godzina, a już była na minusie.
Zespół Edina Terzicia musiał się obudzić i poszukać gola, jednak tego wieczora przychodziło mu to z trudem. Chelsea wreszcie nie wyglądała jak zlepek nazwisk, a pełnokrwista drużyna - skonsolidowana, walcząca i przede wszystkim grająca stabilnie, a nie falami - jak w wielu poprzednich spotkaniach.
Głównie dlatego Borussia nie była w stanie nic konkretnego wskórać. Goście mieli kilka stałych fragmentów, dośrodkowań w pole karne, jednak nie zmusili Kepy Arrizabalagi do większego wysiłku. Bardziej pachniało bramką na 3:0 niż kontaktowym trafieniem, które dałoby niemieckiej ekipie dogrywkę.
Chelsea wysłała sygnał, że sezonu 2022/2023 jeszcze nie spisała na straty. Odetchnął też Graham Potter. Na jego twarzy po raz pierwszy od dawna zagościł szeroki uśmiech. Wtorkowy wynik to dla niego duża dawka nadziei, że w dłuższej perspektywie uda mu się poukładać budowaną za setki milionów funtów drużynę i uratować własną posadę.
Chelsea FC - Borussia Dortmund 2:0 (1:0)
1:0 - Raheem Sterling 43'
2:0 - Kai Havertz (k.) 53'
pierwszy mecz: 0:1, awans: Chelsea FC
Składy:
Chelsea FC: Kepa Arrizabalaga - Wesley Fofana, Kalidou Koulibaly, Marc Cucurella, Reece James, Mateo Kovacić (83' Ruben Loftus-Cheek), Enzo Fernandez (87' Denis Zakaria), Ben Chilwell, Raheem Sterling (83' Christian Pulisić), Kai Havertz, Joao Felix (68' Conor Gallagher).
Borussia Dortmund: Alexander Meyer - Marius Wolf, Niklas Suele, Nico Schlotterbeck, Raphael Guerreiro, Emre Can, Julian Brandt (5' Giovanni Reyna), Jude Bellingham, Salih Ozcan (64' Jamie Bynoe Gittens), Marco Reus, Sebastian Haller (77' Donyell Malen).
Żółte kartki: Kepa Arrizabalaga, Enzo Fernandez, Ben Chilwell, Marc Cucurella (Chelsea FC) oraz Niklas Suele, Jude Bellingham (Borussia Dortmund).
Sędzia: Danny Makkelie (Holandia).
Czytaj także:
Oficjalnie: Raków Częstochowa ma nowego prezesa. Już pracował w PKO Ekstraklasie
Oficjalnie: transfer z Legii Warszawa do Warty Poznań