Wojciech Szczęsny i jakiekolwiek mistrzostwa - jak dotąd przepis na katastrofę. Przez lata był to konsekwentnie powtarzający się schemat. Aż do mistrzostw świata 2022.
Jedna wielka wtopa
Zaczęło się w 2012 roku, podczas największej imprezy w historii naszego kraju. Wówczas, w trakcie polsko-ukraińskiego Euro, już w meczu otwarcia z Grecją Szczęsny sprokurował karnego i z czerwoną kartką wyleciał z boiska. - To był jeden z najważniejszych meczów w moim życiu, a nie dokończyłem go. Osłabiłem drużynę. Cóż, muszę żyć dalej - komentował wówczas.
Nie mógł się jednak spodziewać, że to dopiero początek serii nieszczęść. Rok 2016? Euro we Francji. Kontuzja w pierwszym meczu, po czym będący w znakomitej dyspozycji Łukasz Fabiański nie oddał mu już miejsca w pierwszym składzie.
ZOBACZ WIDEO: "Urzekł kibiców". Pochwały dla Dariusza Szpakowskiego
2018? Kolejny dramat. Mundial w Rosji i "niezapomniane" wyjście Szczęsnego, który ruszył daleko przed pole karne, jednak przegrał pojedynek szybkościowy z Mbaye Niangiem, który ostatecznie z łatwością wbił piłkę do pustej bramki. 2:0 dla Senegalu oznaczało dla nas w zasadzie koniec meczu.
I wreszcie zeszłoroczne Euro, które dla Szczęsnego zaczęło się od samobójczego, choć co prawda bardzo pechowego, gola ze Słowacją. "Klątwa Szczęsnego" jednak tylko się utrwalała. Zwłaszcza, że ostatecznie mecz ten Polacy przegrali 1:2.
Bohater narodowy
I wreszcie nadszedł rok 2022 i mundial w Katarze. Już pierwszy mecz z Meksykiem pokazał, że Szczęsny wreszcie może mieć swój turniej. Wówczas jednak wybitnym refleksem popisał się raz - gdy w 64. minucie odbił strzał Henry'ego Martina.
- Myślę, że każdy turniej ma swoją historię. Absolutnie nie przygotowuję się do starcia z Meksykiem myśląc o jakichkolwiek poprzednich turniejach. Z dużym entuzjazmem podchodzę do tego pierwszego meczu - mówił przed startem zmagań.
Prawdziwy popis Szczęsny dał jednak dopiero z Arabią. To był mecz, który można stawiać na równi z popisami Artura Boruca z Euro 2008, które na lata zapewniły mu miejsce w sercach kibiców.
Trzeba bowiem przyznać, że w sobotnim starciu nasza pozwalała Saudyjczykom na bardzo dużo. Już w 13. minucie Szczęsny odbił niezły strzał z dystansu Kanno. W drugiej połowie natomiast dwukrotnie odbijał uderzenia Saudyjczyków z najbliższej odległości.
Prawdziwy popis dał jednak pod koniec pierwszej połowy. Wówczas, po kontrowersyjnym faulu Krystiana Bielika, sędzia Wilton Sampaio postanowił wskazać na rzut karny.
I gdy cała Polska wstrzymała oddech, powoli godząc się z tym, że za chwilę dojdzie do wyrównania, znakomitym wyczuciem popisał się Szczęsny, który najpierw obronił strzał z 11 metrów Al Dawsariego, a następnie także dobitkę, przechodząc w ten sposób do historii polskiej piłki. Był to pierwszy obroniony rzut karny na mundialu przez polskiego bramkarza od czasów Jana Tomaszewskiego w 1974 roku.
- Żeby "Lewy" doszedł do mojego poziomu, to jeszcze musi wykorzystać taką okazję jak ta w 90. minucie. Na razie zrobił połowę roboty - skwitował w żartach po spotkaniu Szczęsny. Choć trzeba przyznać, ze na dziś to on jest bezsprzecznym bohaterem numer 1 naszej reprezentacji.
Jedno natomiast można dziś stwierdzić z całą stanowczością - stare demony zostały na dobre odgonione.
Czytaj także:
- Co za parada! Tak Szczęsny obronił karnego [WIDEO]
- Nerwowy początek w wykonaniu Polaków. To niechlubny rekord