Kolejne "złote dziecko" Borussii. Marzą o nim największe kluby Europy

Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Jude Bellingham
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Jude Bellingham

Choć odszedł z Birmingham miesiąc po swoich 17. urodzinach, jako jedyny w klubie ma zastrzeżony numer. Latem bić się mają o niego największe kluby Europy. Póki co jednak czaruje w Lidze Mistrzów w barwach Borussii Dortmund.

Jude Bellingham, bo o nim mowa, choć trudno w to uwierzyć, w czerwcu skończył dopiero 19 lat. Mimo młodego wieku ma jednak już na koncie ponad 100 meczów w Borussii Dortmund, w której jest obecnie jednym z głównych filarów.

- Największy problem z nim jest taki, że nie jest dostępny na rynku transferowym - mówił tego lata Juergen Klopp.

Nie jest bowiem tajemnicą, że Bellingham jest absolutnym priorytetem na listach transferowych nie tylko Liverpoolu, ale i Realu Madryt.

Dojrzałość ponad wiek

- Podoba mi się to jak gra, ale co ważniejsze, podoba mi się jego osobowość. Podoba mi się to, jak się zachowuje. Mogę o nim powiedzieć same dobre rzeczy - wypowiadał się o koledze z reprezentacji Jordan Henderson.

ZOBACZ WIDEO: Znamy grupę el. EURO 2024, cele na MŚ w Katarze - gorące dni reprezentacji | Z Pierwszej Piłki #21

Jude Bellingham to bowiem niezwykle dojrzała, jak na swój wiek, osoba. Podkreślał to m.in. trener młodzieżowych drużyn Borussii - Otto Addo. - Jest niesamowicie dojrzały i bardzo szybko łapie nowe rzeczy. Pokazujesz mu sytuację, w której mógłby zrobić coś lepiej, a on od razu to rozumie poprawiając się przy najbliższej okazji. W ciągu jednego treningu uczy się tyle, co inni w sześć miesięcy. I cały czas chce się uczyć - mówił w rozmowie z "The Athletic".

Talent Bellinghama największe kluby Wielkiej Brytanii dostrzegły bardzo szybko. Liverpool zapraszał utalentowanego dzieciaka do swojej akademii już wówczas, gdy ten miał 11 lat. Ostatecznie jednak Jude pozostał w Birmingham. Transferowi syna do wielkiej akademii sprzeciwili się jego rodzice. Chcieli, by ten dorastał w rodzinnym mieście.

Dwa lata na rozwój

Rodzice do dziś stanowią bardzo ważną część kariery Jude'a. Gdy rozstrzygała się kwestia jego przyszłości i tego, gdzie będzie kontynuował swoją karierę po Birmingham, jego ojciec dokładnie sprawdzał wszystkie możliwości. Był m.in. z wizytą w Manchesterze. United przez pewien czas wydawało się faworytem w wyścigu po utalentowanego chłopaka.

Jak wspominali pracownicy klubu z Old Trafford, Bellingham senior był bardzo dociekliwy i wypytywał o wiele najdrobniejszych szczegółów związanych z pracą klubu.

Ostatecznie wybór padł jednak na Borussię. - Powiedzieli mi: "Jeżeli tu przyjdziesz - rozwiniemy cię. Dostaniesz szanse na grę i za dwa lata będziesz międzynarodową gwiazdą" - wspominał Bellingham. Jak się okazało - władze BVB się nie pomyliły.

Suma wszystkich pozycji

Dziś Bellingham jest bowiem na ustach wszystkich dyrektorów sportowych Europy, którzy dysponują budżetami pozwalającymi marzyć o ściągnięciu młodego Anglika. To natomiast nie będzie łatwe. Jego umowa z Borussią wygasa dopiero w 2025 roku i nie ma w niej klauzuli podobnej do tej, jaką posiadał Erling Haaland. To oznacza, że potencjalny nowy pracodawca pomocnika musi się liczyć z wydatkiem grubo ponad 100 mln euro.

Uśmiech na myśl o kwocie jaką zarobi Borussia pojawia się także w Birmingham, które ma zapewniony procent od kolejnej transakcji. Nie jest jednak tak, że dawny zespół jedynie odcina kupony od utalentowanego wychowanka. Wręcz przeciwnie. W klubie postanowili uhonorować Bellinghama w wyjątkowy sposób - zastrzegając numer "22", z którym występował.

"W niezwykle krótkim czasie Jude stał się ikoną klubu, pokazując co można osiągnąć dzięki talentowi, ciężkiej pracy i poświęceniu. Jego troskliwa, pokorna i zaangażowana postawa poza boiskiem również czyniła go imponującym wzorem do naśladowania" - pisał klub w uzasadnieniu tej decyzji.

Ciekawostką jest też fakt, dlaczego w ogóle Bellingham grał z tak specyficznym numerem. - Powiedział, że chce być "10". Odpowiedziałem mu, że może być "22". Spytał co mam na myśli. Wyjaśniłem mu: Możesz być numerem 4, 8 i 10 – kimś, kto potrafi to wszystko - wspominał Mike Dodds, wieloletni trener akademii Birmingham City, który po prostu dodał wszystkie numery pasujące do podopiecznego. "22" pozostaje z nim do dziś.

Zabezpieczona marka

Uniwersalność to kolejna z wyróżniających Bellinghama cech. Choć najlepiej czuje się w centrum boiska, to bez problemu zagra w zasadzie na każdej pozycji w pomocy. Dziś nikt nie wyobraża sobie Borussii bez 19-latka.

W zeszłym sezonie, mimo że miał zaledwie 18 lat, uzbierał najwięcej minut w całym zespole. To kolejny atut, który musi zachęcać wielkie kluby. Mimo tak dużej eksploatacji w młodym wieku, w zasadzie nie dotykają go kontuzje. Odkąd dołączył do Borussii opuścił z tego powodu zaledwie trzy spotkania.

Jego rodzice już kładą podwaliny pod dalszą karierę syna. Ostatnio zastrzegli w Anglii znak towarowy "Jude Bellingham". Wszystko po to, by już wkrótce móc od budowanej marki zbierać maksymalne profity.

Kolejną okazją by jeszcze tę markę podpompować będzie wtorkowy mecz Ligi Mistrzów z Sevillą. Bellingham w tegorocznej edycji Champions League pokazuje, że jest w znakomitej formie. Jak dotąd w trzech meczach zdobył trzy bramki, ustępując pod tym względem jedynie Erlingowi Haalandowi oraz Leroy'owi Sane.

Początek meczu Borussia Dortmund - Sevilla FC o godzinie 21:00.

Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty

Czytaj także: 
Tak wygląda grupa marzeń dla Polski
Tego Polska chce uniknąć. Oto grupa śmierci eliminacji Euro 2024

Komentarze (0)