Lech Poznań potrafił odwrócić wynik na stadionie Pogoni Szczecin, ale nie zdołał utrzymać prowadzenia. Wydawało się, że podopieczni Johna van den Broma kontrolują sytuację na boisku i bez problemu poradzą sobie z atakami Portowców, jednak w doliczonym czasie padł gol na 2:2.
- Moja drużyna zagrała bardzo dobrze i zasłużyła na zwycięstwo. Nie udało się go jednak odnieść i jestem rozczarowany wynikiem. Zagraliśmy przy niemal pełnym stadionie i czuliśmy, że wszyscy, poza naszymi kibicami, byli przeciwko nam - ocenia John van den Brom na konferencji prasowej.
- Straciliśmy gola w samej końcówce meczu. Czasami w futbolu nie można wszystkiego wyjaśnić. Sędzia doliczył aż siedem minut, a naszym zadaniem było utrzymanie koncentracji. Zabrakło nam jednak po prostu szczęścia. Byliśmy gotowi na ten mecz i pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie prezentować się z dobrej strony i w ekstraklasie i w europejskich pucharach - dodaje John van den Brom.
ZOBACZ WIDEO: Kto będzie mistrzem Polski? "Oni po cichu robią swoje"
Pogoń wyszarpnęła Lechowi punkt w doliczonym czasie. Kamil Drygas zabrał się za wykonanie rzutu karnego, przyznanego po wideo weryfikacji, za faul Barry'ego Douglasa na Jakubie Bartkowskim.
- Po takim meczu musimy być całkiem zadowoleni z punktu. Remis jest zasłużonym wynikiem. Ten mecz pokazał nam, że mamy jeszcze duże pole do rozwoju. Musimy wyciągnąć z niego lekcje i poprawić wiele rzeczy. To już moja odpowiedzialność, żebyśmy w przyszłości byli lepsi - mówi Jens Gustafsson, trener Pogoni.
- Broniliśmy zbyt powoli w naszym polu karnym, zagraliśmy zbyt mało ofensywnie, za wolno operowaliśmy piłką. Do tego popełniliśmy wiele strat i z tego również nie jestem zadowolony. Mam pewność, że ambicje Pogoni są zdecydowanie wyższe i w meczu w Krakowie możemy wyglądać znacznie lepiej - zapowiada Szwed.
Czytaj także: Minęło 18 lat. Majdan dostał 48 godzin. "Inaczej go zabijemy"
Czytaj także: Klub z PKO Ekstraklasy pokazał nietypową dla siebie koszulkę