Legia Warszawa tego lata pokazuje bardzo dużą aktywność na rynku transferowym. Nie może to dziwić biorąc pod uwagę fatalny poprzedni sezon ligowy. Do Warszawy trafił już Blaz Kramer.
Kolejnym dużym wzmocnieniem klubu ze stolicy mógłby być Jakub Świerczok. Problem pojawia się jednak w tym, że Świerczok ma kontrakt z Nagoya Grampus ważny aż do stycznia 2024 roku.
Dlatego też droga do tego transferu jest bardzo długa. Po pierwsze według Staszewskiego polski napastnik musiałby rozwiązać swój kontrakt z japońskim klubem, aby być wolnym zawodnikiem.
ZOBACZ WIDEO: Co ten bramkarz zrobił?! Niewiarygodny gol
Następnie warszawski klub musiałby złożyć napastnikowi, który grał na Euro 2020, naprawdę wysoką ofertę. Świerczok w Japonii na pewno zarabia bardzo dobre pieniądze i trudno oczekiwać, żeby Legia wyrównała ofertę.
Problemem może być też fakt afery dopingowej ze Świerczokiem w głównej roli. Polak od 10 grudnia 2021 roku nie gra w piłkę. Został przyłapany na dopingu i bez wyjaśnienia tej sprawy na pewno nie może myśleć o żadnym transferze. Długość zawieszenia wciąż nie została określona.
Świerczok łącznie w barwach Nagoyi wystąpił w zaledwie 21 meczach. W tym czasie udało mu się jednak pokonać bramkarzy rywali aż 12-krotnie. Jego wartość według portalu transfermarkt.de wynosi dwa mln euro.
@LegiaWarszawa chciałaby sprowadzić Jakuba Świerczoka. Pierwsze rozmowy już się odbyły. To byłaby transferowa bomba, ale do realizacji daleka droga. Świerczok najpierw musiałby rozwiązać umowę z Nagoya Grampus, a później dostać wysoką ofertę z Legii. @SportINTERIA
— Sebastian Staszewski (@s_staszewski) July 12, 2022
Zobacz też:
Wszystko jasne! Wiemy, jak będzie wyglądał przepis o młodzieżowcu
Porozumienie coraz bliżej. De Ligt jasno określił swoje oczekiwania