Przed kilkoma dniami zarząd Lechii Gdańsk został rozszerzony i obecnie składa się z pięciu osób. Nowym wiceprezesem klubu została Agnieszka Syczewska, która po odejściu z Jagiellonii Białystok od marca przebywała na urlopie.
W Gdańsku czekają ją nowe zadania. Jak sama twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty, marzy jej się m.in. budowa ośrodka treningowego. To jest w tej chwili największa bolączka gdańskiego klubu.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Długo się pani zastanawiała, gdy otrzymała propozycję z Lechii?
Agnieszka Syczewska, wiceprezes Lechii Gdańsk, w przeszłości prezes Jagiellonii, prokurent, asystentka zarządu, członek zarządu i dyrektor zarządzający: Przede wszystkim było to dla mnie spore wyzwanie. Jestem białostoczanką, tam się urodziłam, wychowałam i studiowałam, więc sam fakt mentalnego przestawienia się, że muszę wyjechać, zajął najwięcej czasu. Cieszę się z tej zmiany.
ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor wróci do Ekstraklasy? Ujawniamy: Turcy otwarci na rozmowy!
Pod koniec lutego odeszła pani z Jagiellonii Białystok. Brakowało adrenaliny związanej ze sportem?
Rzeczywiście, od marca byłam na urlopie, nie pracowałam. Odczuwałam jednak bardzo duże zmęczenie i potrzebowałam tych kilku miesięcy przerwy. W środowisku pojawiały się głosy, że nie wytrzymam długo, że będzie mi tego brakowało. Piłkę można porównać do narkotyków, bo jak już się jest w tej branży, to potem trudno się przestawić na inny tryb życia.
W Jagiellonii była pani m.in. prezesem, teraz jest to funkcja wiceprezesa, więc mówimy o lekkiej degradacji.
Nie patrzmy na to w ten sposób. Moim celem nigdy nie były stanowiska dla samych stanowisk. To wychodziło naturalnie w trakcie mojego rozwoju i rozwoju klubu. Mam nadzieję, że moje doświadczenie się przyda w Gdańsku.
Czym konkretnie będzie się pani zajmowała w Lechii?
Przede wszystkim jestem tutaj, żeby wesprzeć prezesa Pawła Żelema, który to wszystko spina. W jego rękach zostawiam wszelkie kwestie sportowe i finansowe. Parę rzeczy zostało jeszcze do dogrania. Nie przez przypadek rozmawiamy po konferencji związanej z prezentacją dotyczącą biletów i karnetów. Będę nadzorowała dział sprzedaży i marketingu.
Czyli frekwencja na meczach Lechii będzie pani zasługą.
Mówi się, że porażka jest sierotą, a sukces ma wielu ojców. Trzeba docenić nie tylko drużynę na boisku, ale też wszystkich pracowników, których ja od kilku dni poznaję. Chylę czoła, bo wykonują bardzo dobrą pracę. Jest tu fajna energia, entuzjazm. Liczę na dobrą współpracę.
Praca w Lechii będzie taka sama jak w Jagiellonii czy wchodząc do nowego klubu trzeba się przestawić na niego inny plan działania?
Zdecydowanie nie jest to to samo. Nie da się przyłożyć kalki. Każdy klub jest inny, każde miasto jest inne. Dlatego też chcę jak najwięcej czasu poświęcić na spotkania, na poznanie ludzi w klubie. W ten sposób można się najwięcej nauczyć. Jestem zadaniowcem. Skupiam się na pracy. Możemy porozmawiać za pół roku, za rok. Wtedy można mnie rozliczać z efektów tej pracy. Z wielkim szacunkiem podchodzę do tego, gdzie jestem. Zdaję sobie sprawę z wielkości tego klubu, z jego potencjału.
Do 10 czerwca miały wpływać oferty kupna Lechii. Czy dziś wiemy już coś więcej?
Niestety to pytanie nie do mnie. Ja się tymi kwestiami nie zajmuję.
Ale jednak przychodzi pani do Lechii w konkretnym układzie właścicielskim, którego za chwilę może nie być.
W życiu nic nie jest stałe. Trzeba do tego przywyknąć. Zmiany są wpisane w każdy aspekt naszego życia, a zwłaszcza w klubie piłkarskim.
Jaki jest pani cel? Co chciałaby pani zmienić w Lechii w najbliższych miesiącach, latach?
Odpowiem w ten sposób: na przestrzeni ostatnich lat jestem najbardziej dumna z budowy ośrodka treningowego w Białymstoku i rozwoju tamtejszej akademii. Założyliśmy tam również szkołę mistrzostwa sportowego. Nie ukrywam, że zależałoby mi na tym, by podobne projekty udało się zrealizować również w Gdańsku. Zdaję sobie sprawę, że tego tu brakuje. Jest to ostatni dzwonek, by się na tym skupić.
Temat budowy ośrodka treningowego istnieje w Lechii od piętnastu lat, jeśli nie więcej, a nikt nic z tym nie robi.
Ten temat był poruszany już w momencie, gdy otrzymałam z Lechii propozycję pracy. To dopiero mój trzeci dzień pracy, więc nie chciałabym się wypowiadać głębiej na te tematy, bo jednak brakuje mi jeszcze trochę wiedzy. W najbliższym czasie na pewno będziemy się spotykać wewnątrz klubu i dyskutować w tej sprawie, a przede wszystkim intensyfikować działania.
Mówiąc pół żartem, kibice Lechii oczekiwali innego transferu z Białegostoku, ale ostatecznie nie udało się wyciągnąć z Jagiellonii Jesusa Imaza. Kiedy można spodziewać się wzmocnień?
Prace trwają, natomiast jest to nadzorowane przez prezesa Żelema. Ja nie chciałabym wchodzić w jego kompetencje. Cierpliwość i cisza zdecydowanie pomagają w dopinaniu wszelkich transferów.
Zagracie w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Pani ma doświadczenie z tym związane. Kto byłby wymarzonym przeciwnikiem w I rundzie?
Uwielbiam puchary i bardzo się cieszę, że tutaj jestem. Gratuluję całemu klubowi, że awansował do tych rozgrywek. O to się walczy przez cały rok. Wymarzony rywal? Ile ludzi, tyle opinii. Trener i zawodnicy pewnie chcieliby bliski wyjazd, natomiast ja najmilej wspominam te najdalsze wyprawy.
CZYTAJ TAKŻE:
Pogoń i Lechia poznały możliwych rywali w el. LKE. Realne dalekie podróże
Radykalna decyzja Śląska Wrocław. Kapitan w rezerwach