- Wcześniej w półfinale to ja wygrałem wysoko, chociaż pojedynek też był wyrównany. A finał, tak jak mówię, był równy. Może sędziowie częściej stukali w maszynkę do liczenia punktów przy jego ciosach, bo to mistrz Europy? Nie wiem - mówi Maszczyk.
Walczący w najlżejszej wadze bokser chce z Pekinu wrócić z medalem. - Poświęciłem już temu celowi tyle czasu i energii, że nie ukrywam, że jadę do Chin po medal - przyznaje. - Zresztą, chyba będę jednym z faworytów. W końcu wygrałem już ze wszystkimi, którzy liczą się w mojej kategorii, więc pewnie trochę się mnie boją. Jestem ambitny, więc mierzę wysoko. Jestem już na takim poziomie, że moim celem jest złoto!
Więcej w "Przeglądzie Sportowym".