- Z obecnych na zgrupowaniu czternastu zawodniczek lada dzień wyłonię olimpijską kadrę, która już bez zmian weźmie udział w meczach w Moskwie i Belgradzie. Cieszy mnie to, że nie prześladują nas kontuzje i nie ma potrzeby z nikogo rezygnować - mówi Marco Bonitta. Jak wyjaśnia włoski szkoleniowiec, wciąż waha się co do obsady pozycji środkowych, gdzie pewniakiem jest jedynie Maria Liktoras.
Zdaniem Bonitty sytuacja w kadrze, niedawno jeszcze bardzo napięta uległa znaczącej poprawie. - Dopiero od niedawna mamy szansę przebywać wszyscy razem, bo część zawodniczek podczas poprzednich Grand Prix trenowała w kraju, a część jechała ze mną. Nie towarzyszą nam żadne kłótnie; w Tajpej mieliśmy okazję do porozmawiania i wyjaśnienia sobie wielu rzeczy - relacjonuje trener.
Kalendarz biało-czerwonych podopiecznych na najbliższe dni jest bardzo napięty. W dniach 22-24 lipca kadra rozegra z Moskwie trzy towarzyskie spotkania. Później siatkarki udadzą się do Belgradu, gdzie wezmą udział w kolejnym sparingowym turnieju - gdzie Polki spotkają się również z Rosjankami i z Serbkami (w ostatniej chwili z udziału w turnieju wycofała się reprezentacja Holandii). Ostatnim punktem przed wylotem do Pekinu jest wizyta w Warszawie i otrzymanie akredytacji olimpijskich.
Jak zgodnie przyznają trener i zawodniczy kluczowy dla przebiegu turnieju może być mecz z Japonią, która jednak wbrew pozorom nie jest łatwym przeciwnikiem. - Japonki po udanych występach w Grand Prix zaczęły grać siatkówkę na poziomie najlepszych reprezentacji na świecie. Tak naprawdę rezultatu nie da się przewidzieć - chcemy zagrać z meczu na mecz i przejść trudną fazę grupową. Będę bardzo szczęśliwy, jeżeli znajdziemy się w ćwierćfinale - mówi włoski szkoleniowiec, który jednak realistycznie zauważa, że złoty medal olimpijski jest raczej poza zasięgiem naszej reprezentacji.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)