Sarah Burke miała być medalową nadzieją Kanadyjczyków podczas igrzysk olimpijskich w Soczi. To był właśnie jej cel, chciała stanąć na podium najważniejszej imprezy czterolecia. W tym celu systematycznie trenowała i doskonaliła swoje umiejętności, a te, by skutecznie rywalizować w narciarskim half-pipe, muszą być na najwyższym poziomie. Nie ma wątpliwości, Burke była jedną z najbardziej utalentowanych zawodniczek rywalizujących w narciarstwie dowolnym. Jej życie zostało jednak brutalnie przerwane...
[ad=rectangle]
Po raz pierwszy świat usłyszał o sukcesach Burke 17 marca 2005 roku. 23-letnia Kanadyjka zdobyła wówczas swój jedyny złoty medal podczas freestylowych mistrzostw świata. W fińskiej Ruce nie dała szans rywalkom. Jej powietrzne ewolucje stały na najwyższym poziomie, nota którą otrzymała to 44 punkty. Druga na podium Kristi Leskinen przegrała z nią o 4,3 punktu, co na half-pipe jest dużą różnicą.
Kanadyjka odnosiła sukcesy nie tylko w mistrzostwach świata, ale także w zawodach Winter X-Games, w których czterokrotnie zdobywała złote medale. To właśnie Burke lobbowała w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim w sprawie dołączenia rywalizacji narciarek dowolnych do programu igrzysk. Jej starania okazały się skuteczne, lecz sama zawodniczka nie zadebiutowała w tej imprezie.
Burke była niezwykle popularną osobą w świecie narciarstwa dowolnego. Jako pierwsza kobieta na świecie wykonała skok z obrotem 1080 stopni w zawodach. Regularnie kręciła filmy ze swoim udziałem, gdzie propagowała ten sport, wykonując odważne powietrzne ewolucje. Jej umiejętności wywoływały podziw wśród kibiców, a jednocześnie mroziły krew w żyłach.
Sarah Burke kochała narciarstwo dowolne. Często trenowała, jeden z treningów okazał się dla niej tragiczny. 10 stycznia 2012 roku w Salt Lake City doszło do makabrycznego wypadku. Burke wybiła się z najazdu, bez problemów wykonała dwa obroty w powietrzu. Niestety, to nie był koniec ewolucji. Kanadyjka wykonała trzeci obrót, zabrakło jednak czasu na bezpieczne lądowanie. Burke straciła równowagę i z impetem uderzyła głową o śnieg, doznając poważnych obrażeń.
Nadzieje na to, że Burke wróci do żywych były niewielkie. W wyniku upadku przerwana została tętnica kręgowa, która w organizmie odpowiada za dostarczanie krwi do pnia mózgu. Z kolei ten narząd odpowiedzialny jest za zachowanie podstawowych funkcji życiowych. Burke przez 9 dni była w śpiączce, lekarze robili co mogli, by uratować jej życie. Walka ta zakończyła się jednak niepowodzeniem. Burke odeszła z tego świata, robiąc to, co najbardziej kochała. Miała 29 lat.
Był to wielki cios dla sportowego świata. Po śmierci, zgodnie z wolą Burke, jej narządy zostały przekazane do transplantacji. 23 lutego zeszłego roku jej prochy zostały rozsypane w kompleksie Roza Chutor, gdzie podczas igrzysk olimpijskich rozgrywano konkurencje narciarskie. Właśnie występ na tej najważniejszej imprezie dla sportowca był celem Burke, w Rosji chciała sięgnąć po medal i była jedną z faworytek. Burke w ojczyźnie jest ciepło wspominana do dziś. Została włączona do galerii sław kanadyjskiego sportu.