Dość nieoczekiwanie Kamil Grosicki zagrał od początku w meczu z Czechami. - Dowiedziałem się na odprawie, że zagram, kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania. Było to dla mnie spore zaskoczenie. Jestem młodym zawodnikiem i cieszę się, że zagrałem, ale cieszyłbym się bardziej, gdybyśmy ten mecz chociaż zremisowali - przyznaje zawodnik biało-czerwonych. - Na pewno jest różnica między młodzieżówką, a seniorską piłką. W naszej lidze mam więcej miejsca - dzisiaj miałem mniej.
Grosicki po meczu wyglądał na bardzo smutnego, można rzec, że w polskiej ekipie nie było bardziej podłamanej osoby. - To, że przegraliśmy, to mnie bardzo boli. Szkoda, bo w pierwszej połowie walczyliśmy, a na początku drugiej straciliśmy bramkę. Ciężko było później odrabiać - dodaje.
Współpraca z Ireneuszem Jeleniem nie wyglądała najlepiej. Widać było, że obaj grali ze sobą po raz pierwszy. - Staraliśmy się… - wzdycha Grosicki po czym dodaje: - Mieliśmy grać do mnie piłki na wolne pole. Parę razy brakło kilku centymetrów. Gdyby chociaż jedna przeszła, to może coś ciekawego byłoby z tego. Mieliśmy też swoje sytuacje, które powinniśmy byli wykorzystać. Gdy Czesi nas przycisnęli, trudno było coś zrobić.
Po spotkaniu Polacy nie mieli wesołych min. Stefan Majewski tłumaczył w przerwie, by piłkarze skupili się na początku połowy i uważali na prostopadłe piłki. Tymczasem sześć minut po zmianie stron straciliśmy bramkę. - Po meczu mówił żebyśmy się nie łamali, iż zostawiliśmy dużo zdrowia na boisku. Taka jest piłka, że raz się wygrywa, a raz przegrywa - przyznaje Grosicki.
W środę Polacy zagrają ostatni eliminacyjny mecz - ze Słowacją. Będzie to spotkanie już tylko o honor. Straciliśmy bowiem nawet matematyczne szanse na awans. Słowacy nie i będą walczyć na Stadionie Śląskim.
Jednak i nasza reprezentacja ma coś do udowodnienia. Po fatalnych eliminacjach humory może poprawić tylko zwycięstwo. Grosicki wierzy, że Stefan Majewski ponownie mu zaufa i da mu szansę gry. - Mam taką nadzieję. Musimy na koniec eliminacji wygrać ten mecz. Chociażby dla tych kibiców, którzy przyjechali do Pragi, ale nie tylko dla nich, lecz dla całej Polski - mówi. Apeluje on do kibiców, by w jak największej liczbie zjawili się w Chorzowie. Może to być jednak problem, ponieważ polscy fani nie mają zamiaru kupować wejściówek na to spotkanie, ponieważ bojkotują PZPN. - Prosimy, aby kibiców było jak najwięcej. Oni nie będą nam pomagać, jak ich mało przyjdzie na stadion. Zapraszam ich do Chorzowa na mecz. Muszą być z nami na dobre i na złe - zakończył Grosicki.
Z Pragi - Bartosz Zimkowski, Artur Długosz