W 2002 roku znany już w Stanach Zjednoczonych i Japonii Sapp podpisał kontrakt z potęgą światowego MMA - Pride FC. W niej potężnie zbudowany zawodnik pokonał w debiucie bardzo doświadczonego Yoshihisę Yamamoto. Kolejną walkę stoczył już z bardziej wymagającym rywalem. W zaledwie 11 sekund zdołał pokonać on jedną z legend mieszanych sztuk walki w Japonii - Kiyoshiego Tamurę. Te dwa zwycięstwa, jeszcze w 2002 rok, otworzyły Sappowi drogę do walki z mistrzem Pride FC - Antônio Rodrigo Nogueirą. Ogromna różnica wagowa (ponad 70 kg) na korzyść "Bestii" nie wystarczyła, a Brazylijczyk po raz pierwszy pokonał "Bestię" w MMA.
[ad=rectangle]
Świetne początki
2002 rok Sapp mógł jednak zaliczyć do udanych, a sława jaką zyskał pozwoliła mu na podpisanie kolejnego kontraktu z organizacją - FEG, gdzie toczył już pojedynki w K-1 oraz MMA. Właśnie tam Sapp rozpoczął swoją drogę do sukcesów w kickboxingu. Jeszcze w 2002 roku pokonał mistrza K-1 Ernesto Hoosta, czym wywalczył sobie prawo do występu na finałowej gali World Grand Prix w K-1. Podczas turnieju Sapp ponownie zmierzył się z holenderską gwiazdą kickboxingu i w ćwierćfinale zdołał pokonać go po raz drugi.
W kolejnych latach Sapp nadal przyciągał kibiców do japońskich hal. Swoje pojedynki toczył ze zmiennym szczęściem, ale mierzył się z samą czołówką kickboxingu, m.in. z Mirko Filipovicem czy Remym Bonjaskym. Popularność Boba Sappa zwłaszcza w Japonii wzrastała do tego stopnia, że prowadził on w telewizji nawet własne programy. Jego walkę w formule K-1 z Taro Akebono, zapaśnikiem sumo, w grudniu 2003 roku, oglądało przez telewizorami ponad 54 miliony widzów! Kariera Sappa w świecie sportów walki trwała w najlepsze do 2007 roku.
"Bestia" przestała straszyć
Po świetnych latach Sappa w kikcboxingu i MMA przyszły jednak mniej udane występy, a legendarna "Bestia" zamiast postrachem, stała się przysłowiowym "chłopcem do bicia". Mierzący prawie 2 metry zawodnik bez powodzenia walczył w organizacjach Strikeforce i Dream, a swoją karierę zaczął nastawiać w zupełnie innym kierunku. Sapp przegrywał w latach 2008-2010 z m.in. znanym z KSWm Rameau Thierrym Sokoudjou Thierrym czy Bobby Lashley'em. Następnie Sapp stał się już obieżyświatem, który jeździł po galach wyłącznie w celu zarobkowym, bez jakichkolwiek ambicji sportowych.
Świetne show i nic poza tym
Sapp od 2010 roku był praktycznie wszędzie - od Chorwacji, Indonezji, Serbii po... Polskę. Jego walki zaczęły nabierać jedynie "freakowego" charakteru, często mierzył się z rywalami dużo lżejszymi - miał przyciągnąć tych kibiców do hal, którzy jeszcze wierzyli w jego legendę.
"Bestia" przegrywała szybko, a tylko raz walka wyszła poza pierwszą rundę. Przegrywał na życzenie, sam chyba nawet nie wierząc w zwycięstwo. Liczyły się tylko pieniądze i jak najmniejsze obrażenia, stąd z reguły sam po upływie minuty walki dawał sędziom powód do przerwania pojedynku. Sapp w latach 2010-2013 walczył z dużą częstotliwością - bywało nawet, że co tydzień. W tym samym przedziale lat przegrał też wszystkie 12 pojedynków w MMA.
Sapp w Polsce
W 2012 roku Amerykanin został zakontraktowany przez federację KSW na walkę z Mariuszem Pudzianowskim. Na KSW 19 niespodzianki nie było i "Pudzian" w szybki sposób, bo w 39 sekund, pokonał "Bestię". Więcej szumu medialnego było jednak przed walką - Sapp prowokował Polaka, wyśmiewał i zapowiadał, że szybko się z nim upora. Pod względem marketingowym Sapp wykonał swoją robotę, ale jego występ w Łodzi był po prostu niesmaczny i nie godny poziomu walk na tejże gali. Jak sam Sapp wyznał w jednym wywiadów po gali, niezmiernie cieszył się, że w starciu z "Pudzianem" nie odniósł poważniejszych obrażeń, gdyż już tydzień później miał zaplanowaną walkę w Australii.
"Bestia" w Polsce miał pojawić się ponownie na gali MMA Fighters Club w Inowrocławiu w październiku 2013 roku. Z tamtego startu wyeliminowała go jednak kontuzja, a jego rywalem miał być Marcin Świtalski.
W składzie szkoleniowym Sappa była też osoba, która wyłącznie odpowiadała za wyszukiwanie mu walk. Do sierpnia 2013 roku Sapp stoczył jeszcze pojedynki z m.in. Alexandrem Emelianenką czy Edsonem Francą.
Zarobił 10 milionów dolarów
Sapp, po ogłoszeniu w marcu 2014 roku zakończenia kariery, wyznał jedną z najbardziej zaskakujących informacji na temat jego osoby. Otóż na koncie bankowym "Bestii" przez lata spędzone w sportach walki uzbierało się około 10 milionów dolarów. Sapp nawet z samego przegrywania uczynił świetny biznes. Jak się okazało Amerykanin w schyłkowym okresie swojej kariery brał za walkę kwotę 40 tysięcy dolarów. Najwięcej jednak zarobił dzięki reklamom, w których brał udział, szczególnie w Japonii.
Bob Sapp zostanie przez kibiców zapamiętany jako świetny showman i pogromca słynnego Ernesto Hoosta. Z drugiej strony jego ostatnie lata w sportach walki można sportowo uznać za kompromitację i zawód dla jego fanów.
Waldemar Ossowski
Obserwuj@PolskieMMA