Nalepka ma za sobą świetną karierę amatorską i zdobyła wiele medali mistrzostw Polski. Na zawodowej scenie MMA zadebiutowała 12 grudnia tego roku, pokonując na gali GSW Fighter w Elblągu Elenę Dzanuns. Zawodniczka jest znana również z programu "Czas Wojowników", który jest emitowany na antenie Polsat Play.
Waldemar Ossowski: Jak się czujesz po udanym debiucie na zawodowej scenie MMA?
Barbara Nalepka: Czuje się wyśmienicie. Jestem bardzo zadowolona, że nie zrobiłam głupich błędów, do których jestem zdolna, gdy stres mnie zjada. Rozpiera mnie duma, że poradziłam sobie z presją, która na mnie ciążyła. Do dnia dzisiejszego dostaje gratulacje po wygranej walce. Dzień przed pojedynkiem, kiedy jechałam w pociągu, śniło mi się, że wygrywam przez TKO i sen się spełnił!
Dlaczego, jako kobieta, zdecydowałaś się na starty w formule MMA?
- W sumie to trener Tomasz Knap zachęcił mnie do trenowania tego sportu. Powiedział, że mam serce do walki i dużo osiągnę w tym sporcie, więc go posłuchałam. Po tygodniu treningów zdobyłam wicemistrzostwo Polski i to mnie najbardziej zmotywowało. Pokochałam ten sport i kocham go do dzisiaj.
Z tego co wiem, nie próżnujesz i już niebawem stoczysz kolejną walkę. Czy dwa pojedynki w tak krótkim czasie to dobra decyzja?
- Nigdy nie próżnowałam, gdyż życie jest zbyt krótkie, aby marnować czas. Racja, miałam walczyć w Szwecji, ale niestety kontuzja wyklucza mnie z tej walki. Strasznie żałuję, bo byłam mega przygotowana do tego starcia i z trenerem wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Wychodzę jednak z założenia, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, a tego co się nauczyłam, nikt mi nie zabierze.
Jaki cel chcesz osiągnąć w swojej karierze?
- Cel jest taki, żeby być najlepszą zawodniczką w swojej kategorii wagowej. Bardzo chciałabym zawalczyć w UFC i zdobyć tam pas mistrzowski oraz spróbować swoich sił na galach Invicta FC. Na razie powoli i małymi kroczkami chciałabym, żeby każda walka wyglądała tak, jak ta stoczona na gali GSW Fighter.
Twoją domeną jest stójka czy parter?
- Moja domeną jest pływanie, gdyż to robiłam prawie całe życie (śmiech). Jeśli chodzi o MMA, to jestem wielopłaszczyznowa i lubię walczyć w parterze i stójce.
Czy często trapią cię kontuzje?
- W sumie to bardzo rzadko, ale jak już przyjdzie kontuzja, to porządnie mnie dotyka. Z większością kontuzji normalnie trenuje i walczę na zawodach. Po prostu zaciskam zęby i jadę dalej, ale czasami niestety się nie da i trzeba swoje odchorować.
Kto jest odpowiedzialny za sukcesy, które dotychczas odniosłaś?
- Wydaje mi się, że to ja mam największy wkład w to, gdzie teraz się znajduje. Na co dzień bardzo ciężko trenuje i wylewam wiele potu na sali treningowej. Na drugim miejscu jest z pewnością cały sztab trenerski, który mi pomaga we wszystkim. Opiekę nad moją karierą i treningami trzyma Tomasz Knap, któremu dużo zawdzięczam, dodatkowo masażyści i wszyscy sponsorzy oraz moi koledzy i koleżanki z klubu Fightman Bochnia.
Z kim chciałabyś się zmierzyć w najbliższej przyszłości?
- Nie mam jakieś wymarzonej partnerki do walki. Jeśli trener mi powie, że jest oferta jakiegoś pojedynku, to ja idę i walczę.