Przez dwie rundy walczył ze złamaną ręką. Wygrał niejednogłośną decyzją

Materiały prasowe / FEN / Na zdjęciu: Wojciech Janusz
Materiały prasowe / FEN / Na zdjęciu: Wojciech Janusz

Trzecia walka podczas sobotniej gali XTB KSW 92 w Gorzowie była pierwszą, która tego wieczoru odbyła się na pełnym dystansie. W trzech rundach minimalnie lepszy od Tomasza Jakubca okazał się być Wojciech Janusz, który pojedynek kończył z kontuzją.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojownicy spędzili w oktagonie pełne 15 minut, walcząc nie tylko ze sobą, ale i swoimi słabościami. Obaj zawodnicy wyszli z okrągłego ringu KSW mocno poobijani.

- Walka wykańczająca, ale zwycięska. To dla mnie najważniejsze - stwierdził po wszystkim Wojciech Janusz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Berserker ze Szczecina podczas rozmowy miał zabandażowaną i usztywnioną rękę. To efekt kontuzji, którą odniósł jeszcze na początku walki z Tomaszem Jakubcem.

Mimo urazu, udało się dokończyć bitwę i wygrać ją niejednogłośną decyzją. Dwóch sędziów dwie z trzech rund dały na korzyść szczecinianina. Jeden arbiter natomiast odwrotnie.

ZOBACZ WIDEO: Wszystko jasne! Wiadomo z kim Bartosiński zawalczy na gali KSW 94

- Próbowałem to skończyć przed czasem. Robiłem wszystko, żeby to się udało. Najprawdopodobniej w pierwszej rundzie złamałem swoją prawą dłoń. Kolejne dwie rundy walczyłem ze złamaną ręką, a każdy kto tak zrobił, to wie, że nie jest wtedy tak prosto skończyć walkę przed czasem - przyznał Janusz.

Odpowiednią diagnozę udało się postawić bardzo szybko, dzięki interwencji medyków i sztabu zawodnika. Teraz będzie czas na leczenie. - Złamana. Na szczęście jest z nami nasz fizjoterapeuta ze Szczecina, Sebastian Kwiatkowski, z kliniki ST Medical. Razem z lekarzami KSW szybko to zdiagnozował. Wypisali dokumenty, dali mi leki przeciwbólowe i w poniedziałek mam się do niego stawić do kliniki i będziemy myśleć, co z tym dalej robić - wyjaśnił zawodnik Berserkers Team Szczecin.

Sobotnia gala odbyła się w Gorzowie Wielkopolskim, w nowej Arenie Gorzów. Z rodzimego miasta Wojciech Janusz nie miał więc daleko. Nie był to też zresztą pierwszy raz, kiedy walczył w miejscowości słynącej głównie z żużla. Odbywają się tu także bardziej lokalne gale pod nazwą West Fighting MMA.

- Wsparcie było ogromne, bo bardzo dużo moich kibiców przyjechało. Jakby ta gala była w Szczecinie, to na pewno byłoby ich jeszcze więcej. Bardzo lubię Gorzów. To wspaniałe miasto, a to była moja trzecia walka, którą tutaj stoczyłem i trzecia wygrana. Mam więc stąd same dobre wspomnienia - zakończył.

Czytaj także:
Pierwsza runda. Materla znokautowany
Wikłacz obronił mistrzowski pas

Źródło artykułu: WP SportoweFakty