Warszawianie znów zawiedli. Spodziewaliśmy się lepszej, bardziej zdeterminowanej Legii, która w poprzednim swoim meczu wygrała przecież na trudnym terenie w Lublinie. Okazuje się, że był to tylko przebłysk w grze drużyny Tane Spaseva. BM Slam Stal udowodniła za to, iż ich ostatni triumf nad Polskim Cukrem Toruń nie był dziełem przypadku. "Stalówka" znów była bardzo dobrze dysponowana i pewnie zwyciężyła w stolicy.
Jay Threatt prowadził ofensywę żółto-niebieskich niczym prawdziwy lider. Amerykanin rzucił 13 punktów, miał trzy zbiórki i aż 14 asyst, a ponadto trafił 3 na 5 oddanych rzutów za trzy. Koledzy korzystali z jego podań, a te były naprawdę doskonałe.
BM Slam Stal szybko przejęła inicjatywę, której tak naprawdę nie oddała nawet na moment. Goście kontrowali nieudane akcje rywali i doprowadzili do wyniku 33:20. Legia swój pierwszy rzut za trzy trafiła dopiero po 18 minutach meczu, a w sumie osiągnęła w tym elemencie tylko 14-procent skuteczności (4/27 za trzy).
[ad=rectangle]
Do przerwy BM Slam Stal prowadziła „tylko” 48:36, a była to przede wszystkim zasługa Adama Linowskiego. Doświadczony skrzydłowy 12 ze swoich 14 punktów rzucił w pierwszej połowie.
Kluczowy moment spotkania miał miejsce na początku trzeciej kwarty, kiedy za trzy trafił Keanu Pinder. Miał on szansę, aby raz jeszcze trafić zza łuku przy wyniku 43:51 i znacząco zniwelować straty stołecznych. Pomylił się, a żółto-niebiescy odpowiedzieli zrywem 6-0. Threatt przymierzył zza łuku i było 57:43.
Jeszcze Przemysław Kuźkow trafił na koniec tej odsłony z ponad połowy boiska, ale było to już bez znaczenia. Goście w ostatniej odsłonie jeszcze powiększyli swoją przewagę i pokonali bezbarwną Legię 104:75. Ostatnia odsłona zakończyła się ich zwycięstwem w stosunku 34:19.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: skandal podczas biegu. Klepnął dziennikarkę w pośladki
Czytaj także: Grał 88 sekund! Isaiah Thomas wyrzucony z parkietu w drugiej minucie meczu
W Stalówce fantastycznie spisał się Jarosław Mokros. Polski skrzydłowy zdobył rekordowe w tym sezonie 24 punkty i zebrał 10 piłek. Kibice okrzyknęli go "MVP" spotkania. Inny podkoszowy, Nikola Jevtović był równie świetnie dysponowany, Serb zapisał przy swoim nazwisku 19 "oczek" i 11 zbiórek.
Najlepszy mecz w sezonie rozegrał też Jakub Garbacz, który z ławki rezerwowych dodał do dorobku Stali 18 punktów, trafiając imponujące 6 na 7 oddanych rzutów za trzy. BM Slam Stal jako zespół trafiła 12 na 21 oddanych rzutów za trzy i odniosła drugie z rzędu, a szóste zwycięstwo w sezonie.
Jedyna zła wiadomość dla ostrowian jest taka, że urazu nabawił się Przemysław Żołnierewicz, ale na dalsze aktualizacje odnośnie jego stanu zdrowia będzie trzeba poczekać. Gracz żółto-niebieskich zainkasował przypadkowy, niefortunny cios w okolice żeber, po którym opuścił parkiet.
Legia Warszawa spisała się poniżej i tak niezbyt wygórowanych oczekiwań. Kreowany na nowego lidera zespołu, Kahlil Dukes nie trafił ani jednego z 11 oddanych rzutów! Wszystkie swoje cztery punkty zdobył z linii rzutów wolnych. Milan Milovanović miał 19 punktów i 14 zbiórek, a Michał Michalak zdobył 14 "oczek", ale na niewiele się to zdało. Drużyna Tane Spaseva doznała 12. porażki w sezonie i jest na samym dnie Energa Basket Ligi.
Wynik:
Legia Warszawa - BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski 75:104 (13:22, 23:26, 20:22, 19:34)
Legia: Milovanović 19, Linowski 14, Michalak 14, Pinder 8, Kuźkow 7, Nizioł 5, Dukes 4, Matczak 4, Motel 0, Nowerski 0, Sadowski 0.
BM Slam Stal: Mokros 24, Jevtović 19, Garbacz 18, Dambrauskas 14, Threatt 13, Szymkiewicz 9, Dylewicz 3, Żołnierewicz 2, Ryżek 2, Wiśniewski 0.
Czytaj także: Sprawdziliśmy, co u Marcina Gortata. Polak trenuje i dba o formę