Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Uros Mirković znów na Kociewiu, tym razem jednak w roli gościa. Jak pan to przeżył? Serce mocniej zabiło?
Uros Mirkovic, zawodnik TBV Startu Lublin: Nie jestem przyzwyczajony do tego, by grać z tej strony parkietu. Nie ukrywam, że to było pewnego rodzaju wyzywanie. Szczerze? Nie byłem skupiony w 100 procentach na tym, co działo się na boisku.
Osobiście byłem pod wielkim wrażeniem, jak kibice przywitali pana przed meczem. "Nasz Mirković najlepszy w Polsce jest" - krzyczeli fani Polpharmy. Spodziewał się pan aż tak gorącego przywitania?
Tak. Dostałem wcześniej sporo sms-ów, wiadomości na facebooku, że tak to może wyglądać. Spędziłem tutaj pięć lat życia. Mimo że jestem już doświadczonym graczem, to gdzieś w sercu przeżywałem to ponowne spotkanie z kibicami Polpharmy. Dziękuję im za to, jak mnie przywitali.
W wakacje nieco zaskoczył pan swoją decyzją o przenosinach do TBV Startu Lublin. Jest pan zadowolony z wyboru?
Tak, jak najbardziej. Wielu ludzi zadaje mi to samo pytanie i nie ukrywam swojego zdziwienia. Przecież w Lublinie są świetne warunki do koszykówki.
To pytanie wynika z faktu, że TBV Start w ostatnich latach był drużyną z dolnych rejonów tabeli. Nie było przez to obaw?
Nie, nie miałem takich obaw. Pamiętam, jak przychodziłem do Zastalu Zielona Góra. Nikt wtedy o tej drużynie nie mówił, nie było jej wcześniej w play-off, a nam udało się zdobyć brązowy medal. Ja przy wyborze klubu nie patrzę w ten sposób. Liczy się tu i teraz. Moim zdaniem, Lublin potrzebuje jednego dobrego sezonu, by wzrosło zainteresowanie tym klubem, miastem. Później będzie łatwiej o sponsorów, lepszych koszykarzy. Naprawdę niewiele do tego brakuje.
Bilans 6:6 jest zadowalający?
Rozkręcamy się, choć powinniśmy mieć nieco lepszy bilans. Przegraliśmy 2-3 mecze na własne życzenie. Przez własne swoje błędy podarowaliśmy zwycięstwa rywalom. Nie byliśmy wystarczająco mądrzy, zabrakło tego doświadczenia w kluczowych momentach.
Dalej czerpie pan radość z koszykówki?
Tak, ale nie lubię trenować (śmiech). Bardzo lubię to życie koszykarskie, czyli wspólne obcowanie z drużyną, wyjazdy, podróże, mecze. To mnie nakręca.
Podobno u trenera Dedka pracuje się dość mocno. Tak jest?
Słyszałem te opinie na temat reżimu treningowego przed podpisaniem kontraktu, ale mogę powiedzieć, że trenuję się akurat. Obciążenia są dobrze dobrane. Trener Dedek świetnie czuje koszykówkę, to fachowiec, który potrafi wykorzystać atuty poszczególnych zawodników, a ukryć wady.
Pamiętam taki obrazek, że po meczu z Treflem Sopot, gdy przełamaliście serię porażek, aż z radości podniósł pan trenera Dedka.
Tak było. Mam taką zasadę: kiedy ktoś mnie szanuje, to ja próbuję mu to oddać dwa razy mocniej. Bardzo dobrze mi się z nim współpracuję.
Uros Mirković będzie trenerem w przyszłości?
Chciałbym. Nie ukrywam, że dążę do tego, ale pewne sprawy muszę przemyśleć. Rozumienie koszykówki to nie wszystko, żeby być dobrym trenerem. Do tego potrzebne są także inne wartości - m.in. kwestie mentalne.
Ale już teraz widać, że podczas meczu lubi pan dyrygować kolegami, daje im pewne wskazówki.
Lubię dzielić się wiedzą, doświadczeniem z młodszymi kolegami. Ja już nie patrzę na swoje statystyki, one już dla mnie w ogóle nie mają żadnego zwycięstwa. Chcę po prostu wygrywać. To jest mój cel.
ZOBACZ WIDEO Wilfredo Leon już chce mówić po polsku. "Wywiadem w naszym języku zaskoczył wszystkich"