Drużyna BM Slam Stal udała się do Koszalina, wiedząc, że czeka ich tam trudna przeprawa. AZS, który pokonał u siebie m.in. Polski Cukier Toruń, miał teraz napsuć sporo krwi żółto-niebieskim. I faktycznie tak było, rezultat przez większość meczu oscylował w granicach remisu, prowadzenie zmieniało się 21 razy. Gospodarze doprowadzili nawet do stanu 63:58 niespełna osiem minut przed końcem. Wtedy Stalówka rzuciła się do ataku.
Ten okres na parkiecie to był koncert ostrowian, o czym świadczy seria 11-0. Kiedy Łukasz Majewski trafił zza łuku, zrobiło się 69:63, a kibice i działacze drużyny BM Slam Stal, którzy udali się na mecz do Koszalina, eksplodowali. Akademicy nie oddali celnego rzutu przez blisko cztery minuty. Goście zaczęli dominować, następnie prowadzili także 73:65 oraz 75:69. Ostateczny wynik spotkania brzmiał 79:74 dla żółto-niebieskich.
Dla ostrowian wcale nie była to łatwa przeprawa. Komplementów w stronę podopiecznych Kamila Sadowskiego nie szczędził trener zwycięzców, Emil Rajković: - Muszę na początek pogratulować drużynie z Koszalina, postawili nam trudne warunki, byli naprawdę dobrze dysponowani - mówił 38-latek. - Pokazali charakter, groźnie nas atakowali. Poza tym dobrze kontrowali nasze nieudane akcje, mieliśmy z tym duży problem. Brakowało nam też zbiórek - kontynuował Macedończyk. Stalówce we znaki dał się były reprezentant i lider klubu z Ostrowa, Curtis Millage. Amerykanin rzucił w sobotę 18 punktów.
Jednak BM Slam Stal potrafiła się zmobilizować i poprawić to, co nie szło im na początku. - Zatrzymaliśmy ich rzuty za trzy, szybkie kontry, sami lepiej graliśmy akcje typu pick and roll - komentował postawę w drugiej połowie Rajković. Podobne odczucia miał też obrońca żółto-niebieskich, Marc Carter. - W pierwszej połowie zagraliśmy po prostu słabo w obronie, pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele. Oni dla kontrastu dobrze prezentowali się w defensywie.
ZOBACZ WIDEO Nieprawdopodobny sezon Kamila Stocha. Spełnił trzy wielkie sportowe marzenia
Kolektyw - doświadczony, a zarazem świadomy swoich możliwości i siły. BM Slam Stal potwierdziła, iż ten opis można im przypasować. Ostrowianie byli skoncentrowani i ani przez moment nie zwątpili w zwycięstwo, nawet przy pięciopunktowym prowadzeniu Akademików. - Czasem w meczach wyjazdowych, kiedy się nie układa, zespół panikuje. U nas nie wydarzyło się nic takiego. To bardzo ważne. W ostatnich minutach gra była twarda, a my zagraliśmy na naprawdę dobrym poziomie - powiedział Carter. - Źle rzucaliśmy za trzy, ale tak, jak powiedział to Marc, nie spanikowaliśmy i potrafiliśmy wygrać. Chcę też podziękować naszym kibiciom za udział w tym meczu, bardzo nas wsparli - dodał Emil Rajković.
Co ciekawe, AZS w całym spotkaniu trafił trzykrotnie więcej rzutów zza łuku (9/26), niż Stalówka (3/16). Gospodarze wygrali też walkę na tablicach w stosunku 42-34, 16 piłek zebrali na atakowanej desce. To wszystko nawet przy 15 punktach i 14 zbiórkach Shawna Kinga. Szymon Szewczyk, który w sezonie 2014/2015 reprezentował barwy Akademików, zapisał przy swoim nazwisku 10 oczek oraz dziewięć zbiórek. Aaron Johnson dorzucił 19 punktów, a Marc Carter miał ich 12.
Stalówka zanotowała 10. zwycięstwo z rzędu, a 18. w całym sezonie. Wyrównała rekord klubu, który należy do drużyny Andrzeja Kowalczyka z kampanii 1999/2000. - To dla nas bardzo istotne zwycięstwo. Odniesione na wyjeździe i przeciwko niebezpiecznej drużynie - nie ukrywał Marc Carter. - Podtrzymujemy serię i utrzymujemy się w czołówce - dodał trener ostrowian. Teraz Stalówkę czeka mecz u siebie z Asseco Gdynia, a następnie walka przeciwko TBV Start Lublin. 9 kwietnia BM Slam Stal w prawdziwym hicie zmierzy się z Anwilem Włocławek.