W obozie MKS-u do rywalizacji z BM Slam Stalą podchodzili z należytym szacunkiem, bowiem rywal jest na fali. Po wygranej w Zielonej Górze nad Stelmetem BC nikt nie przypuszczał, że w niedzielę dąbrowianie zagrają tak słabo.
Dąbrowianom zupełnie nic się nie kleiło. W ofensywie brakowało skuteczności nawet z najdogodniejszych pozycji, a w obronie pomysłu na zatrzymanie szalonego Aarona Johnsona.
- Nie przeciwstawiliśmy się w ogóle rywalom. Nie zrobiliśmy nic, żeby ich zatrzymać - komentował mecz Piotr Pamuła. - Nie zatrzymaliśmy Johnsona, który wygrał właściwie z nami mecz dzisiaj.
Bez echa nie mógł również przejść występ Szymona Szewczyka. - Byliśmy gotowi na tego zawodnika, tymczasem on spokojnie sobie biegał po boisku i rzucał z czystych pozycji - dodał kapitan MKS-u.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Nie ma żadnych wątpliwości, że ten mecz nie wyglądał od strony MKS-u tak, jak sobie to wszyscy w klubie wyobrażali. - Wymusiliśmy 24 straty przeciwnika, z czego nie wykorzystaliśmy chyba nic. Przegraliśmy też wyraźnie deskę. W statystykach wszystko widać. Stal wygrała w pełni zasłużenie - komentuje. - Przepraszamy za słaby mecz.
Gracze MKS-u szybko muszą się pozbierać, bowiem już w następnym tygodniu czeka ich kolejna ciężka przeprawa - w Radomiu z tamtejszą Rosą.