Trefl Sopot rozpoczął z dużym animuszem. Gospodarze byli agresywni, wykorzystywali błędy w obronie Stelmetu BC Zielona Góra, który był nieco rozkojarzony. Goście jedynie momentami mieli przebłyski dobrej gry, ale to okazało się za mało, by prowadzić do przerwy z sopocianami. W dwóch pierwszych kwartach gra sopocian mogła się podobać.
- Przed meczem powiedziałem w szatni zawodnikom, że jeśli będzie energia to wszystko jest możliwe. I ta energia była w pierwszej połowie i dlatego prowadziliśmy - tłumaczy Zoran Martić, szkoleniowiec żółto-czarnych.
Na trzecią kwartę sopocianie nie wyszli już tak skoncentrowani. W szeregi Trefla wkradł się chaos, brakowało odpowiedniej organizacji gry w ataku. Anthony Ireland bardziej skupił się na rzucaniu niż na kreowaniu. To odbiło się na postawie całego zespołu, ale także wyniku.
Przewaga Stelmetu BC z minuty na minutę rosła, aż w końcu osiągnęła granicę 22 punktów i stało się jasne, że sopocianie tego meczu nie wygrają.
ZOBACZ WIDEO: Krychowiak o swoim stylu. "Czy poprawiam fryzurę w przerwie? Nie mogę odpowiedzieć"
- Pięć słabych minut w drugiej połowie kosztowało nas wygraną. Stelmet BC odjechał i mecz się praktycznie zakończył. Stelmet BC zasłużył na zwycięstwo. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - zauważa słoweński trener Trefla Sopot.
Sopocianie fatalnie egzekwowali rzuty wolne - trafili zaledwie 16 z 27 rzutów. Na dodatek gospodarze mylili się w kluczowych momentach. - Nie pomogły nam rzuty wolne. Musimy nad tym popracować - przyznaje Martić.
Okazję do rehabilitacji sopocianie będą mieli w najbliższą niedzielę. Wówczas Trefl zagra na wyjeździe z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski, kandydatem do gry w play-offach.