Na blisko trzy minuty przed końcowym gwizdkiem Jakub Dłoniak zdobył 85 punkt dla MKS-u Dąbrowy Górniczej. Jak się później okazało było to ostatnie trafienie podopiecznych trenera Wojciecha Wieczorka w starciu z PGE Turowem Zgorzelec. Aktualni wicemistrzowie Polski zanotowali świetną końcówkę w której zdobyli aż 11 punktów z rzędu.
Dla zespołu z przygranicznego miasta było to dopiero drugie zwycięstwo w bieżącym sezonie TBL. Wcześniej czarno-zieloni pokonali tylko Start Lublin. Lepiej szło im już nawet na arenie międzynarodowej, gdzie w ramach Pucharu Europy FIBA okazali się lepsi od litewskiego Pieno Zvaigzdes i słoweńskiego Helios Suns Domzale. To jednak po triumfie nad dąbrowianami trener Piotr Ignatowicz wyraźnie odetchnął.
- Mój kolega powiedział mi ostatnio bardzo fajne motto, które sobie dobrze zapamiętałem. A brzmiało ono następująco: zwycięstwa cieszą, a porażki uczą. Kilka takich lekcji już przyjęliśmy i proszę mi wierzyć, że naprawdę mocno pracujemy na treningach po to, aby ta gra wyglądała coraz lepiej. Ostatni mecz na Litwie był już w naszym wykonaniu dużo lepszy, a i w starciu z MKS-em pojawiło się również kilka naprawdę fajnych fragmentów - komentował szkoleniowiec PGE Turowa.
Pojedynek z MKS-em był bardzo ofensywny. Aż sześciu graczy zgorzeleckiego zespołu zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Choć skuteczność za dwa punkty minimalnie przemawiała na korzyść gości z Dąbrowy Górniczej, to z dystansu skuteczniej piłkę w koszu umieszczał Turów (41,2 proc. do 21,7 proc.). Najważniejszym trafieniem zza łuku popisał się Jakub Karolak. Gdy 22-latek skarcił rywali celną trójką na 44 sekundy przed końcem meczu to gospodarze prowadzili już 91:85.
Aktualni wicemistrzowie Polski mogli rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść dużo wcześniej. W trzeciej kwarcie rzuty Jovana Novaka, Filipa Dylewicza i wspomnianego już Karolaka dawały im nawet 10 punktów przewagi. Jeszcze przed inauguracją decydującej części gry goście byli jednak w stanie doprowadzić do remisu.
- Oba zespoły zagrały naprawdę nieźle w ataku na dobrej skuteczności. My próbowaliśmy wywierać presję na piłkę, co spowodowało, że troszeczkę za bardzo otworzyliśmy rywalom przestrzeń pod koszem. Pozwoliliśmy też zdobyć im kilka łatwych punktów, które wynikały z naszych strat. Stale staramy się jednak nad tymi błędami pracować i je eliminować. Mam nadzieję, że to my częściej będziemy udzielać lekcji innym i to nasi rywale będą się od nas uczyć, a nie na odwrót - podsumowywał trener Piotr Ignatowicz.