W czwartym spotkaniu finałowym zielonogórzanie pewnie pokonali ekipę prowadzoną przez Miodraga Rajkovicia 67:53. Dla Stelmetu było to drugie zwycięstwo przed własną publicznością w decydującej o mistrzostwie serii. - Jestem szczęśliwy, a z drugiej strony wiem, że to zwycięstwo jeszcze nic nie znaczy, w serii jest 2:2. Bardzo cieszy mnie gra moich zawodników, mojego zespołu, a oprócz tego cieszy mnie fakt, że było świetne widowisko. Było dużo emocji, w tej wygranej bardzo pomogli nam kibice. Moi zawodnicy pokazali determinację. Udowodnili, że chcą grać, że chcą walczyć i to jest dla mnie najważniejsze - przyznał Saso Filipovski.
[ad=rectangle]
Biało-zieloni w czwartek trafili zaledwie siedem z 32 oddanych prób za dwa punkty. Zwycięstwo nie byłoby możliwe, gdyby nie aż 14 celnych rzutów zza łuku. - Taka jest koszykówka. Pod samym koszem mieliśmy kilka piłek, z których nie zdobyliśmy punktów. Tu liczą się też obrona, kontratak, zbiórki, rzuty wolne, trójki, straty, przechwyty... Jest wiele rzeczy, które są ważne, by odnieść zwycięstwa. Nasza skuteczność za dwa była słaba, ale dzięki była lepsza skuteczność w rzutach za trzy punkty. Najbardziej cieszy mnie, że moi zawodnicy zagrali jak zespół - dodał trener Stelmetu Zielona Góra.
Kolejny mecz zostanie rozegrany w niedzielę w Zgorzelcu. Szóste spotkanie odbędzie się w Zielonej Górze, a jeśli po tym pojedynku będzie remis serii, o losach mistrzostwa Polski zadecyduje siódme starcie, które będzie miało miejsce w domowej hali PGE Turowa. - Wiemy, że musimy wygrać w Zgorzelcu, aby zdobyć mistrzostwo. Teraz na kolejny mecz jedziemy z większą pewnością siebie - powiedział Filipovski.
jakoś nikt nie pamięta, że Saso, to "zgorzelecki wynalazek". Jak wielu kibiców w kraju odwróciło się od niego po incydencie z kibicem. Nasz klub też dał jak zwykle dupy, ale kibice zawsz Czytaj całość
Wierzę w Pana talent i profesjonalizm:)