W okresie wakacyjnym skład mistrzów Polski zbytnio się nie zmienił - postawiono na ewolucję, a nie rewolucję - nie udało się jedynie zatrzymać J.P. Prince, który wybrał grę w belgijskiej Ostendzie. Tam zresztą występuje w jednym zespole z Mateuszem Ponitką. Udało się z kolei pozyskać Vlada-Sorin Moldoveanu, który dość szybko zaaklimatyzował się w zgorzeleckim zespole. Podpisano także kontrakt z Christianem Eyengą, ale ostatecznie Kongijczyk długo miejsca w drużynie nie zagrzał i zdecydowano się na Mardyego Collinsa.
Zgorzelczanie do niedzielnego meczu przystąpią umotywowani zwycięstwem nad Śląskiem Wrocław w Superpucharze Polski. W środę podopieczni Miodraga Rajkovicia wygrali bardzo pewnie - 85:70.
[ad=rectangle]
Serbski szkoleniowiec ma niemały ból głowy, bo w jego zespole w ostatnim czasie jest sporo kontuzji. Nie ma Filipa Dylewicza, Łukasza Wiśniewskiego oraz Mateusza Kostrzewskiego.
- Mamy ostatnio wiele problemów z kontuzjami, ale myślę, że pomimo tego nadal pozostajemy zespołem i jesteśmy groźni jako zespół, a nie jako pojedynczy gracze - mówi Vlad-Sorin Moldoveanu.
Jednakże trener Dejan Mijatović również zmaga się z kłopotami personalnymi. W jego ekipie nie ma wciąż Michała Nowakowskiego oraz Kacpra Borowskiego. Do gry powraca za to Kyle Shiloh.
- Zagramy tak jak należy, czyli z mocnym i charakterystycznym dla nas pazurem. Wiemy, czego się po nich spodziewać i na czym musimy się skupić, aby odnieść zwycięstwo. Jednak to są obrońcy tytułu, dysponują silnym personalnym składem i grają naprawdę solidną koszykówkę. PGE Turów będzie grał w roli faworyta, a my nic nie musimy, a możemy, co będzie działało na naszą korzyść - przyznaje Jarosław Mokros, skrzydłowy Energi Czarnych Słupsk.