Szczecinianie w minioną niedzielę pokonali przed własną publicznością MOSiR Krosno 75:69. Ten fakt, zdecydowanie poprawił humory koszykarzy Wilków Morskich Szczecin, którzy doznali druzgocącej porażki w Łańcucie, gdzie przegrali z miejscowym Sokołem 72:100. Morale zespołu zdecydowanie poszybowało do góry. - Jestem bardzo zadowolony z tego zwycięstwa. Po słabym meczu w Łańcucie, taka wygrana była nam potrzebna i mocno nas podbuduje. Oby tak dalej! Musimy teraz jeszcze ciężej pracować na treningach. Nie popadamy w przesadny optymizm, w każdym meczu musimy pokazać charakter i walczyć do końca. To zaprocentuje - mówił Paweł Mróz, center Wilków Morskich.
Podopieczni trenera Marka Żukowskiego nie mieli zbyt dobrego początku w meczu z minionej niedzieli. MOSiR Krosno zaczął twardą obroną i szybką grą w ataku. Momenty te mogły przypominać, to co działo się w Łańcucie. Kolejne kwarty pokazały jednak potencjał Wilków. - Początek był bardzo słaby. Oddawaliśmy zdecydowanie za dużo rzutów z dystansu, które nie wpadały do kosza. Gdybyśmy to trafili, to spotkanie ułożyłoby się inaczej. Cieszy to, że się podnieśliśmy i zaprezentowaliśmy parę dobrych akcji. Fajnie, że kibice nam pomogli. Wspólnie cieszymy się ze zwycięstwa - zaznaczał Mróz.
Pod koniec starcia z MOSiR Krosno można było zauważyć olbrzymie zmęczenie Pawła Mroza, który na parkiecie przebywał, aż 34 minuty. - Mieliśmy problem z faulami, więc rotacja była ograniczona. Maciej Adamkiewicz nadwyrężył staw skokowy i kolejny wysoki gracz wypadł. Musiałem grać dłużej, niż zwykle. Najważniejsze jest to, że wytrzymałem, byłem na tym parkiecie i trochę postraszyłem rywali pod koszem. Wciąż brakuje mi pełni kondycji po kontuzji, oby było lepiej - kończy.