WNBA: LA Sparks i Indiana Fever górą

Aż pięć spotkań odbyło się w nocy z piątku na sobotę za oceanem. Zwycięstwa padły łupem m in. ekip Sparks oraz Fever, gdzie występują zawodniczki broniące również barw polskich klubów.

Indiana Fever skromnie pokonała Chicago Sky. Ubiegłoroczne mistrzynie w środku pojedynku legitymowały się co prawda dość pokaźną przewagą i wiele wskazywało, że spokojnie dotrwają do finiszu, ale dążenia Swin Cash sprawiły, iż musiały mieć się na baczności.

Ostatecznie nie zmarnowały szansy zażegnując zagrożenie dzięki Tamice Catchings. Jej zespołowa koleżanka, Erin Phillips tym razem nie wzięła udziału w meczu.

Allie Quigley natomiast uzyskała dla przegranych dwa punkty.

Chicago Sky - Indiana Fever 77:82 (19:19, 15:25, 14:17, 29:21)

Nerwy na wodzy zachował też wspominany team z miasta aniołów, który stoczył zacięty, wyjazdowy bój przeciwko Tulsie Shock. Sama potyczka pierwotnie przyniosła prowadzenie faworyta, niemniej już druga kwarta pokazała, iż gospodynie zrobią wszystko, by zgarnąć pełną pulę. Przez długi okres nawet utrzymywały korzystny dla siebie rezultat.

Dopiero finisz pozbawił je złudzeń, gdy ciężar odpowiedzialności przejęła Lindsey Harding.

Nneka Ogwumike i Alana Beard zanotowały dla triumfatorek odpowiednio 16 oraz 10 "oczek".

Wiślaczka, Jantel Lavender oprócz sześciu zbiórek pozostała bez żadnej zdobyczy.

Tulsa Shock - Los Angeles Sparks 70:74 (14:21, 25:16, 14:15, 17:22)

Connecticut Sun mimo braku Tiny Charles okazało się lepsze od Washington Mystics. Kłamstwem byłoby stwierdzić, że wyraźnie dominowało, aczkolwiek analizując przebieg rywalizacji miejscowe zaprezentowały ciekawszy basket. Przyniósł im on oczekiwane profity. Za prawdziwe zwieńczenie poniesionego wysiłku należało uznać czwartą "ćwiartkę". Wówczas sytuacja zrobiła się już klarowna i obserwatorzy nabrali pewności co do tego kto zwycięży.

Świetne zawody rozegrała Tan White (26 pkt.)

Connecticut Sun - Washington Mystics 77:70 (17:13, 19:21, 24:16, 17:20)

Stosunkowo łatwo poszło Atlancie Dream. Rywalki, New York Liberty zupełnie nie potrafiły narzucić własnego tempa i szybko znalazły się w kiepskim położeniu. Zresztą skuteczność oscylująca wokół trzydziestu pięciu procent nie mogła zagwarantować pomyślnego scenariusza. Jako jedyna wyróżniła się znana z parkietów polskiej ekstraklasy Kara Braxton.

Pośród koszykarek Dream dużą aktywnością odznaczyła się Angel McCoughtry (16 "oczek").

New York Liberty - Atlanta Dream 57:70 (18:22, 18:21, 8:17, 13:10)

Skromną zaliczkę obroniło Phoenix Mercury. Dowodzony przez Dianę Taurasi kolektyw generalnie kontrolował boiskowe wydarzenia i prawdę powiedziawszy mógł bardzo spokojnie zakończyć starcie, lecz oponent nie poddał się szybko. W ostatniej kwarcie przypuścił pościg. Przy odrobinie szczęścia zapewniłby on powodzenie. Jednak drużynie San Antonio Silver Stars nie wystarczyło czasu, żeby odwrócić scenariusz.

Dawna skrzydłowa Białej Gwiazdy, Candice Dupree uzbierała 18 punktów.

Phoenix Mercury - San Antonio Silver Stars 83:80 (20:16, 22:16, 25:21, 16:27)

Źródło artykułu: