Hodge nie pojawił się jednak w żadnym z zielonogórskich salonów fryzjerskich. Wziął sprawy w swoje ręce i, jak informuje Gazeta Wyborcza, ostrzygł w szatni Roba Jonesa i Quintona Hosley'a. Ten pierwszy nie ma wątpliwości, że gdyby Walter Hodge nie został koszykarzem, to spełniłby się w zawodzie fryzjerskim.
Źródło: Gazeta Wyborcza Zielona Góra