Spoglądając na ligową tabelę niedzielne spotkanie powinno być bardzo emocjonujące bowiem na parkiecie w słupskiej hali Gryfia zmierzy się wicelider ze Słupska z trzecią siłą ligi, Asseco Prokomem. W tym zestawieniu są jednak pewne haczyki. Drużyna z Gdyni rozegrała dwa spotkania mniej od reszty stawki, zaś drugi haczyk tkwi w tym, że "Czarne Pantery" wcale nie muszą zagrać jak przystało na wicelidera.
W pierwszym spotkaniu tych drużyn, w Gdyni, słupszczanie nieznacznie ulegli podopiecznym Tomasa Pacesasa 73:76. Cała potyczka stała na bardzo wysokim poziomie, a wyróżniającymi się zawodnikami na boisku byli Cameron Bennerman i Jerel Blassingame, więc dwójka Amerykanów, która w pierwszej rundzie prowadziła Energę Czarnych od zwycięstwa do zwycięstwa. Warto wspomnieć, że właśnie porażka z Asseco Prokomem Gdynia była pierwszą ligową stratą punktów dla drużyny ze Słupska.
Niemalże pewne jest, że w niedzielnym spotkaniu nie zobaczymy jeszcze na parkiecie Wiliama Averego, który w lutym przybył do Słupska. Amerykanin ma problemy z mięśniem i najprawdopodobniej przygotowywany jest na fazę play-off.
Spotkanie Energi Czarnych Słupsk z Asseco Prokomem Gdynia będzie bardzo ważne dla gospodarzy, którzy po ubiegłotygodniowym blamażu z Treflem Sopot dostali ultimatum od Andrzeja Twardowskiego, prezesa klubu, który w ostrych słowach wypowiadał się o tym spotkaniu. Postawę swojej drużyny nazwał haniebną i przyznał, że do gry na takim poziomie wcale nie potrzeba profesjonalnie zakontraktowanego zawodnika. Twardowski swoje oczekiwania przedstawił jasno - jeśli słupska drużyna w niedzielnym meczu nie zagra na sto procent swoich możliwości, to prezes osobiście przejrzy kadrę zespołu.
Kolejnym aspektem przemawiającym za gospodarzami powinien być status własnego parkietu jednak po spotkaniu z Treflem i zachowaniu słupskich kibiców ciężko cokolwiek przewidywać.
Początek spotkania od godziny 18.00 w słupskiej hali Gryfia.