W piętnastej kolejce I ligi Sokół Łańcut zwyciężył na parkiecie beniaminka 77:71. Klasę rywala docenia szkoleniowiec akademików, Zbigniew Majcherek. - Była szansa na zwycięstwo. Do pewnego momentu wytrzymywaliśmy presję nakładaną przez rywala. Nie można powiedzieć, że Sokół zagrał słabiej. Oni grali swoją koszykówkę, a nasz zespół postawił się w obronie. W pewnym momencie zabrakło sił i odjechali - tłumaczy Majcherek.
Ten mecz mógł się jednak zupełnie inaczej potoczyć. Radex rozpoczął od prowadzenia 9:0, a pierwszą kwartę wygrał 17:11. Kryzys przyszedł jednak w drugiej kwarcie. - Obie drużyny mogły wygrać to spotkanie. To do nich uśmiechnęło się szczęście, do nas trochę mniej. Indywidualne błędy z naszej strony sprawiły, że straciliśmy łatwe punkty i był to nasz problem. Uważam jednak, że do chwili, gdy Łańcut wyszedł na prowadzenie i już go nie oddał, spotkanie mogło się podobać - przekonuje opiekun gospodarzy.
Jeszcze w czwartej kwarcie wydawało się, że szczecinianie sprawią jednak niespodziankę, bowiem prowadzili 66:59. Od tego jednak czasu to goście przejęli inicjatywę i nie pozwolili sobie już wydrzeć dwóch punktów. - Przeprowadzę wnikliwie analizę całego meczu - zapowiada Majcherek. - Na gorąco uważam, że zabrakło do końca determinacji. Było to przez trzy kwarty, ale w decydujących momentach uciekło - dodaje.
Trener akademików zwraca też uwagę na tak banalną sprawę, jak rzuty wolne. W tym elemencie AZS Radex spisał się naprawdę słabo. - Brak rzutów osobistych z naszej strony w pewnym momencie, gdzie akcje były zagrane pozytywnie i trzeba było to wykorzystać punktując z linii rzutów wolnych, a tego nam zabrakło. Mamy 50 proc. U siebie na Sali, a mieliśmy tu mecze, w których trafialiśmy wszystko. To się zacięło. Może zbyt duża pewność niektórych chłopaków, że tu jest nasza sala, tu sama piłka wpadnie do kosza. Tych "darmowych" punktów zabrakło.
Z zachodniopomorskim zespołem nieodłącznie wiąże się temat kontuzji. Już przed sezonem poważnego urazu doznał Tomasz Semmler. W trakcie rozgrywek na dłużej wyłączeni zostali również Karol Pytyś, a ostatnio podpora akademików, Maciej Majcherek. Problemy ze zdrowiem ma również kapitan, Maciej Sudowski, co zdaniem trenera miało wpływ na losy meczu z Sokołem. - Zabrakło nam wysokich takich konkretnych, jak Maciej Sudowski. Znów doznał kontuzji pod koszem i niestety zabrakło w końcówce jego doświadczenia. Mógłby złapać piłkę, trafić osobiste, potrafi również oddać celny rzut za trzy punkty. Jego pewność pod koszem pozytywnie wpływa na zespół - chwali swojego podopiecznego.
Pierwszoligowi koszykarze są już na półmetku rozgrywek zasadniczych. Kibice beniaminka mogą mieć mieszane uczucia. Po wygranych derbach na inaugurację ze Spójnią Stargard Szczeciński apetyty wzrosły, ale kilka pechowych wpadek sprawiło, że AZS z pięcioma zwycięstwami i dziewięcioma porażkami zajmuje jedenastą pozycję w tabeli. Przypomnijmy, że akademicy mają do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z rezerwami Asseco Prokomu, które odbędzie się jednak dopiero w przyszłym roku. Trener Radexu nie jest do końca zadowolony z osiągniętego rezultatu, ale obiecuje poprawę. - Nasz występ nie był zły, ale również i nie był dobry. Mieliśmy kilka spotkań do wygrania. Mogliśmy tą rundę zakończyć z ośmioma lub dziewięcioma zwycięstwami. To było realne i tak sobie zakładaliśmy przed sezonem. Z drugiej strony nie zakładaliśmy, że nas wykoszą kontuzje. To nam pokrzyżowało plany i wybiło z rytmu - analizuje szkoleniowiec, który wprowadzał AZS Radex na zaplecze TBL. - Nigdy nie było i nie będzie więcej wolnego z powodu świąt. Dalej będziemy ćwiczyć, szukać takich rozwiązań, żeby następną rundę rozegrać jeszcze lepiej. Mamy już doświadczenia z tej rundy. Zabrakło nam trochę szczęścia i kontuzje, których nabawili się zawodnicy do rozpoczęcia drugiej rundy powinny zostać wyleczone - kończy z nadzieją.