Gry byłego już prezesa PZKosz

- Polski Związek Koszykówki nie ma władz, ale w jego siedzibie nie pojawi się kurator - tak obecną sytuację we władzach polskiej koszykówki przedstawia Ministerstwo Sportu i Turystyki. Formalnie kadencja zarządu na czele z Romanem Ludwiczukiem zakończyła się 6 listopada i od tego czasu PZKosz nie ma władz. Sam Ludwiczuk tłumaczy, że do czasu wyborów 29 stycznia to on nadal rządzi polską koszykówką.

W tym artykule dowiesz się o:

- Zarząd stracił legitymizację. Wygasła kadencja, pan Ludwiczuk jest byłym prezesem, a związek jest bez władz. Wystosujemy specjalne pismo do PZKosz z upomnieniem. Moglibyśmy wystąpić do sądu o wprowadzenie kuratora, ale jest za mało czasu, by sąd zdążył się tym zająć. W piśmie do związku znajdzie się informacja o tym, że Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy musi koniecznie odbyć się 29 stycznia i tego terminu pod żadnym pozorem nie należy zmieniać. Mamy także dodatkowe zalecenie dotyczące niepodpisywania jakichkolwiek umów. Do czasu powołania nowego zarządu tak naprawdę nie ma kto tego zrobić - tak obecną sytuację we władzach PZKosz przedstawia z punktu widzenia Ministerstwa Sportu i Turystyki rzecznik ministerstwa Jakub Kwiatkowski.

6 listopada bieżącego roku skończyła się kadencja zarządu z prezesem Romanem Ludwiczukiem na czele. Nowy zarząd miał powstać już tego dnia, jednak Ludwiczuk przeforsował pomysł, aby wybory nowych władz odbyły się dopiero 29 stycznia przyszłego roku. Zdaniem Ministerstwa Sportu i Turystyki jest to za krótki czas, aby sąd mógł się zająć sprawą ewentualnego wprowadzenia kuratora do związku.

W tej sytuacji Polski Związek Koszykówki pozbawiony jest władz. Wpływ na decyzję resortu miała z pewnością tzw. "afera wałbrzyska". Jeden z tamtejszych radnych ujawnił nagranie rozmowy, na której Ludwiczuk próbował nakłonić go do poparcia kandydata na prezydenta, proponując w zamian m.in. stanowisko wicestarosty.

Źródło: Przegląd Sportowy.

Źródło artykułu: