W Grodzie Kopernika obawiano się tego, że spotkanie z Wisłą Can Pack Kraków może być jednostronnym widowiskiem. Podopieczne Elmedina Omanicia zagrały jednak bardzo ambitnie i przy odrobinie większej dokładności w swojej grze, mogły sprawić sobie i swoim fanom ogromną niespodziankę.
- Możemy mieć duże pretensje tylko do siebie. Szczególnie ja i kilka koleżanek nie wykorzystałyśmy łatwych pozycji rzutowych, które powinnyśmy były zamienić na punkty w ważnych dla losów meczu momentach. Wtedy spotkanie to mogłoby wyglądać zupełnie inaczej - mówiła po meczu Agata Gajda, która w sobotę grała na nietypowej dla siebie pozycji rzucającego obrońcy.
Ze swojej dyspozycji w meczu przeciwko wielkiemu faworytowi Ford Germaz Ekstraklasy Gajda nie może być zadowolona. W 32 minuty, jakie spędziła na parkiecie, nie udało jej się zdobyć żadnego punktu. Spudłowała 7 rzutów i popełniła 4 straty. Z pozytywnych aspektów miała 3 asysty oraz po 2 zbiórki i przechwyty.
Pomimo osłabień Katarzynki mogą być jednak zadowolone z występu przeciwko Wiśle Can Pack. - Możemy z jednej strony być z siebie zadowolone. Pokazałyśmy, że jesteśmy zespołem, że idziemy w dobrym kierunku, że nasza gra wygląda coraz lepiej. Cieszę się, że gramy coraz lepiej, bo to jest w tej chwili chyba najważniejsze - dodała Gajda.
Po brązowym medalu w poprzednim sezonie apetyty w Toruniu bardzo wzrosły. Początek sezonu nie jest jednak zbyt udany, bo na pięć meczy Katarzynki wygrały tylko dwa, a już dwukrotnie musiały uznać wyższość rywalek grając we własnej hali. - Trzeba zapomnieć o tej porażce. Cieszy, że zdołałyśmy podjąć walkę z takim rywalem - zakończyła Gajda.
Trenera Omanicia cieszyć musi również fakt, że do gry powracają Jelena Maksimovic oraz Monika Krawiec. Ważne również, że uraz stawu skokowego Emilii Tłumak okazał się mniej groźny i może kontynuować grę. Już w czwartek Energa rozpoczyna walkę w europejskich pucharach i właśnie powrót do gry tych zawodniczek jest najważniejszy dla sztabu szkoleniowego toruńskiego zespołu.