Dariusz Kalinowski: Brązowy medal mnie nie satysfakcjonuje

Wygraną ŁKS zapewnił sobie już w pierwszej kwarcie, gdy wręcz zmiażdżył swoich rywali. Jednak ci po powrocie z szatni zaczęli grać lepiej i w drugiej połowie mieli już nawet medale. Brązowe krążki ostatecznie przypadły łodzianom. - Był moment zawahania, bo zaczęli grać szybciej, mocniej na nas naciskali - przyznał w pomeczowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Dariusz Kalinowski.

Rywalizacja MKS-u Dąbrowa Górnicza i ŁKS-u Łódź była grą o pietruszkę dwóch ekip, które przegrały awans do Tauron Basket Ligi. Z tego powodu dla zawodników i trenerów nie był to łatwy dwumecz. Wyjście na parkiet maksymalnie zmobilizowanym było więc kluczem do zwycięstwa. Jednak najpierw należało zmobilizować swoich podopiecznych, co było najtrudniejsze.

- Ciężko było zmobilizować, bo przed tym meczem praktycznie nie trenowaliśmy, odpoczywaliśmy po sezonie. Podeszliśmy do tego spotkania na tak zwanym lajcie. Nasz zespół ma ogromną ambicję i wolę walki, gdy przyjechaliśmy do Dąbrowy to chcieliśmy pokazać, że jesteśmy lepsi mimo przegranej dziesięcioma punktami u siebie. I udało się wyrwać ten puchar - powiedział z pucharem w ręce Dariusz Kalinowski.

Końcowy gwizdek sędziego wywołał w łódzkiej ekipie prawdziwą radość, która na pewno była mniejsza od radości spowodowanej ewentualnym awansem do ekstraklasy. - Tak naprawdę to był mecz o pietruszkę, bo nie udało się awansować do ekstraklasy, co było naszym celem na ten sezon i niewiele zabrakło, żeby w niej być. Po tej całej walce cieszymy się z tego, że zdobyliśmy brąz. U nas jest bardzo dobra atmosfera w zespole i potrafimy się ze wszystkiego cieszyć. Jesteśmy zgranym, mocnym kolektywem, trzymamy się razem i razem potrafimy cieszyć się z każdego zwycięstwa - wyjaśnił zawodnik, który ma duży udział w zdobytym medalu.

Spotkanie w Dąbrowie Górniczej miało dwa oblicza. W pierwszej połowie MKS grał wręcz koszmarnie, natomiast po przerwie poprawił swoją grę, a co więcej miał już nawet medale (50:57). Jednak konsekwentna gra podopiecznych Radosława Czerniaka pozwoliła uzyskać korzystny dla nich wynik.

- MKS chciał wygrać, tym bardziej że zwyciężyli w Łodzi i u siebie grali przed własną publiką, więc nie dziwię się, że chcieli zdobyć ten puchar i po to wyszli na boisko. Ale cóż, byli w tym meczu słabsi - powiedział z uśmiechem na ustach łódzki zawodnik. - Był moment zawahania, bo zaczęli grać szybciej, mocniej na nas naciskali, my dysponowaliśmy krótką ławką ze względu na cztery kontuzje. Mimo wszystko nie pozwoliliśmy wyrwać sobie tego zwycięstwa - dodał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

ŁKS pomimo zajęcia po sezonie zasadniczym piątego miejsca, zdołał powalczyć w fazie play-off. Wyeliminował KKS Tychy, ale drużyna Zastalu okazała się być za silna. Lecz awans do ekstraklasy był na wyciągnięcie ręki, więc brązowe medale są dla nich otarciem łez. - Można tak powiedzieć, chociaż mnie to nie satysfakcjonuje i sądzę, że zespół też nie będzie do końca zadowolony po tym sezonie, bo było blisko awansu - szczerze przyznał Dariusz Kalinowski.

Komentarze (0)